piątek, 27 kwietnia 2012

"Sen" Lisa McMann

4 komentarze:

Autor: Lisa McMann
Tytuł: Sen
Tytuł oryginału: Wake
Wydawnictwo: Amber
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2009
Liczba stron: 174
Cena: 19,80
 
Siedemnastoletnia Janie widzi cudze sny. Wciągana w nie wbrew własnej woli, staje się przymusowym świadkiem rozgrywających się w nich wydarzeń. Pewnego dnia do klasy przychodzi nowy chłopak… który potrafi kontrolować sny. Ale nawet on może okazać się bezradny, gdy Janie trafi w środek koszmaru. Po raz pierwszy jest kimś więcej niż obserwatorką czyichś makabrycznych fantazji. Jest ich uczestniczką…
 
Fragment:
„Janie Hannagan czuje, jak podręcznik do matematyki wyślizguje się z jej palców. Kurczowo łapie brzeg stołu w szkolnej bibliotece. Wszystko robi się czarne i ciche. Janie opiera głowę na stole. Próbuje się z tego wyrwać, ale nie daje rady. Jest dzisiaj zbyt zmęczona. Zbyt głodna. Naprawdę nie ma na to czasu.
I nagle.
Siedzi na trybunach stadionu futbolowego, oślepiona światłami, milcząca wśród ryczącego tłumu.
Spogląda na ludzi siedzących wokół niej – kolegów z klasy, rodziców – próbując zidentyfikować śniącego. Czuje, że śniący się boi, ale gdzie on jest? W końcu patrzy na boisko. Odnajduje go. Przewraca oczami.
To Luke Drake. Nie ma co do tego wątpliwości. To jedyny nagi zawodnik na boisku, na którym ma się właśnie zacząć mecz z okazji zjazdu absolwentów. […]
Luke spogląda na Janie błagalnym wzrokiem, gdy piłka leci w jego stronę niczym pocisk, w zwolnionym tempie.
- Pomocy – jęczy.”
 
Widzisz cudze sny. Zostajesz w nie wciągany wbrew własnej woli i w każdej chwili może się to zdarzyć. Wystarczy, że ktoś w pobliżu się zdrzemnie, choćby na chwilę. Jeżeli jest to zwykły, spokojny sen, możesz wyjść, ale jeżeli jest to jeden z tych najgorszych koszmarów, musisz oglądać do końca. Nie potrafisz nawet odwrócić wzroku. A każdy ze śniących prosi cię o pomoc, choć o tym nie wie. Błagalne spojrzenia, ciche „proszę”… Chciałbyś pomóc, ale nie potrafisz. Uważasz, że to niemożliwe. Janie zaczynają przytłaczać prośby śniących, nie umie już patrzeć na cierpienie. Wie, że inni ludzie nie są wciągani bez powodu w cudze sny i nie może z nikim o tym porozmawiać. A wszystko zaczęło się, gdy miała osiem lat…
Nigdy nie słyszałam o takiej książce jak „Sen”. I nie miałabym pojęcia, że taka istnieje, dopóki nie znalazłabym jej w bibliotece. Pewnie nie zdecydowałabym się na nią, gdyby nie fakt, że miała 174 strony. Pomyślałam, co mi szkodzi, jeden stracony wieczór to nie tak wiele. Ha! Gdybym wtedy wiedziała ile mi to zajmie, dałabym sobie z nią spokój.
Lisa McMann miała świetny pomysł na powieść.  Mogłaby jednak bardziej rozbudować fabułę i ją dopracować. Tak naprawdę przez prawie dwieście stron nic się nie działo. Cały czas to samo. Szkoła, sny, praca w domu opieki, sny, spotkania z przyjaciółką oraz Cabelem, sny. Nic nie wzbudziło we mnie zainteresowania. Nawet sny, które powinny być intrygujące, powinny trzymać w napięciu, były po prostu nudne. Autorka powinna bardziej się postarać. Gdyby włożyła w to choć trochę serca, inaczej czytałoby się książkę.
Bohaterowie. I jak tu o nich nie wspomnieć. Żaden nie wyróżnia się z tłumu, wszyscy są tacy sami. Nie, przepraszam, różni ich imię i nazwisko. Nikogo nie dało się polubić, okropnie mnie irytowali. Jedyną bohaterką, na którą zwróciłam uwagę była niewidoma pani Stubin. Ciężko powiedzieć dlaczego, nie zdradzając szczegółów.
Irytujący był także wątek miłosny. Bo to na nim za bardzo skupiła się autorka, a i tak był taki mdły. Od razu wiadomo, jak się skończy. A mówiąc o przewidywalności, to ciężko jest zgadnąć jak się skończy książka i o czym będą następne części. I nie, nie jest to plusem. Dlaczego? Dlatego, że pani McMann skupiła się na innych, mało ważnych rzeczach, a te istotne gdzieś tam były, ale się schowały. Prawie niewidoczne. Znajdź sobie sam, po co mam się męczyć. To były zapewne myśli Lisy McMann.
Książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Nie wiem, jak to możliwe, że stała się bestsellerem. Nie polecam, nie warto się męczyć. Mimo wszystko mam nadzieję, że druga część jest choć trochę lepsza. Jednak nie mam zamiaru w najbliższym czasie sprawdzać. Nie mam już nic więcej do powiedzenia.
Moja ocena: 3/10

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

"Wrota czasu. Ulysses Moore" Pierdomenico Baccalario

10 komentarzy:


Autor: Pierdomenico Baccalario
Tytuł: Wrota czasu. Ulysses Moore
Tytuł oryginału: Ulysses Moore. La Porta del Tempo
Wydawnictwo: Firma Księgarska Olesiejuk
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2006
Liczba stron: 221
Cena: 24,90

Troje dzieci, Jason, Julia i Rick, rozkochanych w przygodzie.
Położona wysoko nad morskim urwiskiem Willa Argo, pełna tajemniczych pokoi.
Drzwi ukryte za szafą, zamknięte na cztery spusty, nie dające się otworzyć.
Ale dzieci za wszelką cenę chcą je otworzyć…

 Fragment:
„Znieruchomiały w głębi schodów Jason nasłuchiwał. Czuło się tu dziwny przeciąg, który przynosił odległe dźwięki. Skrzypienie mebli, pogwizdywanie wiatru, kroki zwierząt. Już raz w tym tygodniu Jason wyobraził sobie, że meble w Willi Argo obdarzone są własnym życiem: zaledwie pokój pozostawał bez ludzi, o milimetr się przesuwały. O jeden milimetr, nie więcej, żeby nikogo nie zadziwić.
Ale tym razem było to coś innego. To nie mógł być odgłos przesuwanego mebla. Ani też mew śmieszek siedzących na dachu, czy jaszczurek w pnącym bluszczu, czy szczurów pod sufitem. Całkiem nie.
Tym razem posłyszał wyraźny odgłos spiesznych kroków na piętrze.”
 
Przeprowadzasz się do nowego domu, do innego miasta. Dom stoi wysoko nad morskim urwiskiem. Jest bardzo stary. Stoi samotny, odcięty od reszty świata. Mieszkasz w nim tylko ty, twoje rodzeństwo oraz rodzice. No i jest jeszcze stary ogrodnik, który zna wszystkie sekrety tego domu, zwanego Willą Argo, ale nie jest zbyt chętny do rozmów. Tylko ty wierzysz, że ten dom skrywa tajemnice i wkrótce wciągasz w niebezpieczną przygodę swojego najlepszego przyjaciela oraz siostrę. Jason wierzył, że nie przez przypadek trafił do Kilmore Cove. I wiedział, że sam pan Ulysses Moore, dawny właściciel Willi Argo, powierzył mu ważne zadanie. Zaraził entuzjazmem Julię, swoją siostrę, oraz Ricka, chłopca poznanego w nowej szkole, i razem odkrywali tajemnicę Ulyssesa Moora.
Muszę przyznać, że Pierdomenico Baccalario mnie zaskoczył. Spodziewałam się bezsensownej powieści dla dzieci, które wymyśliły sobie, że ich nowy dom jest pełen „sekretów”. Może jest to książka skierowana do młodszych czytelników, ale zaciekawiła mnie na tyle, że zamierzam przeczytać dalsze części.
Jason, Julia i Rick to dzieci mające jedenaście lat, które chcą poznać smak przygody. Zostali wybrani, aby rozwiązać zagadkę dawnego właściciela domu. Czeka ich wiele przeszkód i trudności. Z każdymi sobie radzą. Czasem zdawałam sobie sprawę, że ja sama utknęłabym na początku, co mnie niezwykle irytowało. Lubię czuć się mądra, a „Wrota czasu” mi na to nie pozwalały. ;)
„Jeśli z czterech jedne otworzysz przypadkiem
Z czterech trzecie wskażą motto
Z czterech dwoje zaprowadzi na śmierć
A jeden z czterech – poprowadzi na dół.”
Autor miał świetny pomysł. Rzadko można się spotkać z książką dla dzieci, która zainteresuje również tych starszych czytelników. Nie można nazwać tego arcydziełem, ale warto przeczytać choćby po to, aby miło spędzić wieczór. Czasu się nie zmarnuje, a zaraz po przeczytaniu można zacząć inną książkę, gdyż ta nie zmusza nas do rozmyślań i nie zostaje w głowie za długo. Co jest niestety minusem. Lubię dużo myśleć o tym, co przeczytam, zastanawiać się nad przesłaniem itd. Ta książka na to nie pozwala.
Styl pisania autora nie jest doskonały. Czasem zdania były tak banalne, że ich nie rozumiałam. ;) Niestety, nie jestem do tego przyzwyczajona. To trochę utrudniało mi czytanie, ale nie jest zbyt dużym minusem. Za to jest nim zakończenie. Jest okropnie nudne. Te opisy łodzi wcale nie były potrzebne. Zupełnie nie znam się na tym i tak naprawdę nie wiedziałam co czytam. Mam nadzieję, że w następnej części zakończenie będzie ciekawsze.
Podsumowując, książka mi się spodobała. Nie każdemu może przypaść do gustu, dlatego sami zdecydujcie, czy dacie jej szansę, czy nie. Polecam, szczególnie młodszym czytelnikom.
Moja ocena: 7/10
***
Dziś świętujemy dzień książki! Dlatego zamierzam spędzić ze swoimi długi wieczór. Niech każda poczuje się doceniona .;)

sobota, 21 kwietnia 2012

Stosik 1/2012 (1)

8 komentarzy:
Przygotowałam na dzisiaj stosiki. Dwa z nich pokazywałam już na poprzednim blogu, ale chciałam mieć tutaj wszystko uporządkowane.
  
(kliknij na obrazek, aby powiększyć)
Od góry:
  • Michelle Harrison "13 zaklęć" - w poniedziałek byłam w bibliotece i wypożyczyłam właśnie "13 zaklęć". W tamtym roku czytałam pierwszą część, "13 skarbów".
  • Pierdomenico Baccalario "Wrota czasu. Ulysses Moore" - także z biblioteki. Naczytałam się wielu pozytywnych recenzji, więc nie mogłam nie wypożyczyć. Co najważniejsze, biblioteka posiada wszystkie części.
  • Harlan Coben "Nie mów nikomu" - jakiś czas temu znalazłam w swojej domowej bibliotece; mama jest fanką Cobena ;).
  • P.C. Cast + Kristin Cast "Nieposkromiona" - niedawno zakupiłam tą część. Co prawda seria nie jest zbyt dobra, ale zaciekawiła mnie.
  • Becca Fitzpatrick "Szeptem" - dostałam na walentynki ;).
  • Anastasia Hopcus "Nawiedzone miasteczko Shadow Hills" - kupiłam przy którejś wizycie w empiku.
  • L.J. Smith "Tajemny krąg" księgi 1 i 2 - to samo.
  • Tricia Rayburn "Syrena" - to samo.
  • Sara Shepard "Pretty Little Liars" części: 1, 2, 3 - kupiłam na poświątecznej wyprzedaży w Selkarze. Cena świetna, bo zapłaciłam 69 zł, a w zwykłej księgarni kosztowałyby prawie 100 zł.
   
(kliknij na obrazek, aby powiększyć)
Od góry:
  • Lisi Harrison "Upiorna szkoła. Monster High" - znalazłam w bibliotece; nigdy nie chciało mi się czytać tej książki, uważałam, że będzie nudna, ale kiedy ją zobaczyłam, pomyślałam, że warto spróbować.
  • Meg Cabot "Pamiętnik księżniczki 7 i 1/2. Urodziny księżniczki" - bardzo lubię tą autorkę i serię "Pamiętnik księżniczki", już przeczytałam, tylko szkoda, że taka krótka; także z biblioteki.
  • Deborah Harkness "Księga Wszystkich Dusz. Tom 1: Czarownica" - i znów książka z biblioteki; kiedy czytałam opis, wystarczyło słowo "alchemiczne", żebym ją wypożyczyła ;).
  • Cat Patrick "Zapomniane" - moja siostra chciała przeczytać jakąś książkę, więc pokazałam jej nowości i ta jej się spodobała. A ja z tego korzystam ;).
  • Rachel Hawkins "Dziewczyny z Hex Hall" i "Dziewczyny z Hex Hall. Diable szkło" - pierwszą część dałam siostrze na święta, a drugą kupiłam jej tak bez okazji. Jest zachwycona.
  • Lisa See "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" - znalazłam u siebie w domu. Nawet nie wiedziałam, jakie cuda u siebie trzymam!
  • Harlan Coben "Bez skrupułów", "Jedyna szansa", "Tylko jedno spojrzenie" - jak już wcześniej wspominałam, mama jest fanką.
 
 (kliknij na obrazek, aby powiększyć)
Od góry:
  • Pierdomenico Baccalario "Dom Luster" oraz "Antykwariat ze starymi mapami" - przeczytałam niedawno pierwszą część (o której napiszę w następnej recenzji) i wypożyczyłam dwie kolejne. Szybko się je czyta, więc nic nie tracę ;).
  • Lisa McMann "Sen" - stała w bibliotece przy sadze "Zmierzch" i zwróciłam na nią uwagę ze względu na niewielką ilość stron. Niedługo napiszę recenzję.
  • Stephenie Meyer "Księżyc w nowiu" - w końcu upolowałam tą część. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć, a oglądałam już film. Tym razem w bibliotece były aż dwa egzemplarze.
  • Pierdomenico Baccalario "Century I" - czytałam pozytywne recenzje, a autor zaskoczył mnie swoją serią "Ulysses Moore". Kolejna zdobycz z biblioteki. I ostatnia.
  • Agnieszka Wojdowicz "Strażnicy Nirgali. Serce Suriela" - byłam dzisiaj na targach książki z siostrą. Oczywiście nie mogłyśmy wyjść z pustymi rękami. To jest jej nabytek.
  • Ann Brashares "Nigdy i na zawsze" - naczytałam się tylu pozytywnych opinii, że ta książka śniła mi się po nocach. Kiedy zobaczyłam ją na targach, nie mogłam jej tak zostawić.
  • Suzanne Collins "Igrzyska śmierci" - miałam wrażenie, że wszyscy, tylko nie ja czytali tą trylogię. Szukałam, szukałam i znalazłam na targach za 23 zł. ;)
Jak widać, mam co czytać. ;) Mam nadzieję, że jutro uda mi się napisać nową recenzję. W końcu zaczęłam czytać swoje książki, nie tylko te z biblioteki. "Kłamczuchy" to świetna książka. Nie żałuję wydanych pieniędzy. ;)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Przeprowadzka

10 komentarzy:
Długo zastanawiałam się nad pewnymi zmianami dotyczącymi mojego bloga, a mianowicie nad przeniesieniem się na blogspot. Błędy onetu zaczęły mnie coraz bardziej irytować i w końcu podjęłam decyzję. Mam nadzieję, że dobrą. Wzorem dla mnie byli inni blogowicze z onetu, którzy zostawiali rok, czy dwa pracy, aby uwolnić się od ciągłych błędów.
Wcześniej byłam pod tą nazwą bloga: http://magic--books.blog.onet.pl/ znana jako Kicia1030. Przenosząc się tu postanowiłam zmienić i adres bloga, i swój nick. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Decode books oznacza rozszyfrować książki. Uznałam, że taka nazwa będzie idealnie pasować i nie będzie taka banalna. A ja właśnie poprzez recenzje próbuję rozszyfrować, co miał na myśli autor i co próbował nam przekazać. Recenzje się nie zmienią. Od tego roku zaczęłam pisać inaczej niż wcześniej, więcej pracy w to wkładałam, co widać na poprzednim blogu. Zastanawiam się, czy przenieść tu wszystkie "odnowione" recenzje, zaczynając od "Czerwieni Rubinu", a kończąc na "Ostatnim poświęceniu". I tu zwracam się do czytelników: czy chcecie je przeczytać, niektórzy może drugi raz? Ostateczną decyzję podejmę już sama.
Dlaczego zmieniłam swój nick/login/nazwę? Kicia1030 towarzyszyła mi od siódmego roku życia. Nie wiem dlaczego się tak nazwałam, potrzebowałam chyba nazwy na jakąś stronę internetową. Przez ostatni rok się zmieniłam, nie jestem już tą samą osobą co wtedy i Kicia1030 wcale do mnie nie pasowała, nie czułam się tak dobrze. Nazwałam się April, co oznacza kwiecień. Kwiecień to piękny miesiąc, przyroda budzi się do życia, wszędzie pełno kolorów. To zupełnie tak jak ja, jakbym zaczęła swoje życie od nowa. Dla innych może to nie robi różnicy, ale dla mnie tak.
Udało mi się samej wstawić szablon, co jest wielkim wyczynem. Kiedy pierwszy raz włączyłam blogspota, to była dla mnie czarna magia ;). Szablon na dłuższy czas pozostanie, ale mam na oku jeszcze taki pomarańczowo-biały. Ten zielony kolor przypomina mi wiosnę, choć dużo w nim czarnego. ;) Postaram się w następnym tygodniu opublikować pierwszą recenzję. Pozdrawiam!