Przyszłość. Osiągnięto na tyle wysoki postęp nauki i medycyny, że zaczęto
tworzyć genetycznie idealne społeczeństwo. Piękni ludzie, którzy starzeją się z
gracją i do końca swego życia zachowują nadzwyczajną urodę. Są długowieczni i
odporni na choroby. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia. Kolejne
atakuje tajemniczy wirus, który zabija kobiety w wieku dwudziestu, a mężczyzn w
wieku dwudziestu pięciu lat. Nie mają oni szansy dorosnąć, a ich kilkuletnie
dzieci szybko stają się sierotami. Kilkunastoletnie dziewczęta są zmuszane do
poligamicznych małżeństw, aby zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine przez kilka
lat udawało się unikać Kolekcjonerów sprzedających młode kobiety, ale w końcu
została złapana. Razem z Jenną i Cecily trafia do ogromnej willi w gaju
pomarańczowym, gdzie poślubia je syn właściciela. Jednak iluzja idealnego życia
szybko znika i dziewczęta odkrywają straszliwe tajemnice kryjące się w murach
rezydencji…
Lauren DeStefano urodziła się w New Haven w Connecticut. Jej przygoda z
pisaniem zaczęła się w dzieciństwie, kiedy to napisała opowieść na odwrocie
menu dla dzieci w restauracji. Jej prawdziwym debiutem jest trylogia „Chemiczne
światy”, którą otwiera „Atrofia”. W Polsce ukazała się tylko pierwsza część,
wydawnictwo zrezygnowało z kontynuacji.
Pamiętam, że chyba prawie dwa lata temu w blogosferze panował „szał” na
tę książkę. Tyle osób się nią zachwycało i rozpływało nad geniuszem tej
historii. A potem ta rozpacz, bo nie będzie kolejnych części… Wiedząc o tym,
skusiłam się i ja. „Atrofię” dostałam już bardzo dawno temu, jednak dopiero
teraz nadszedł czas na jej przeczytanie. Po tych dwóch latach mój entuzjazm
przeminął i bałam się, że powieść okaże się totalnym niewypałem. Niezbyt
chętnie po nią sięgnęłam i na początku zbytnio mnie nie wciągnęła. Ale to, co się
działo później, to już zupełnie inna bajka…
Pierwsze kilkadziesiąt stron czytałam sobie naprawdę powoli. Dawkowałam
lekturę w małych ilościach, aby nie przemęczać oczu. Jednak pewnego razu, kiedy
postanowiłam „na poważnie” do niej przysiąść, moją troskę o oczy szlag trafił.
Nie potrafiłam się od niej oderwać, robiłam przerwy jedynie na posiłki i na
kilkuminutowe rozruszanie nóg, aby mi z tych emocji nie zdrętwiały. W jednej
chwili zakochałam się w lekturze, lecz wiedziałam, że zbyt długo nie mogę jej
smakować. Wszak kolejnych tomów jak nie ma, tak nie będzie.
Trzy bohaterki, przyszłe żony Zarządcy, to jedna z najmocniejszych stron
książki. Zaskoczyło mnie to, jak autorka stworzyła tak zupełnie różne trzy
młode kobiety. Każda z nich inaczej patrzyła na świat i inaczej pojmowała
definicję miłości. Bardzo spodobało mi się to, że nazywały siebie siostrami, to
określenie pokazywało ich bliskość oraz to, że są skazane na siebie tak długo,
dopóki nie wykończy ich wirus. Jedna była tylko dzieckiem, dla której
małżeństwo było wybawieniem. Druga zostawiła za sobą brata bliźniaka i
obmyślała plany, jak przy pierwszej okazji do niego uciec. Trzecia była już u
kresu wieku, patrząc na średnią życia w tamtych czasach i ukrywała swoją
nienawiść w postaci nieczułej żony. Najbliższą mi postacią okazała się
najstarsza z dziewcząt, Jenna. Nie dlatego, że widziałam w niej podobieństwo
siebie, bo wydaje mi się, że pod wieloma aspektami różnimy się od siebie. Moim
zdaniem była najdojrzalsza z całej trójki, umiała pogodzić się z losem i
wiedziała, co ją czeka.
Tempo akcji nie jest zniewalające, przez całą powieść jest jednakowe bez
zaskakujących zwrotów. Jednak niezwykle bogata fabuła sprawia, że się tego nie
zauważa. Nie nudziłam się ani przez chwilę, nawet na początku. Lauren DeStefano
stworzyła tak wspaniale rozbudowany świat, że byłam zbyt pochłonięta jego
poznawaniem.
Wątek miłosny okazał się niezwykle subtelny i delikatny. Czytelnik powoli
zdawał sobie sprawę z tego, iż coś jest na rzeczy, ale wyszło to na jaw dopiero
po pewnym czasie. Nie wysuwa się on na pierwszy plan, dzięki czemu książka
zyskuje na wartości, ponieważ czytający ma okazję zwrócić uwagę na inne sprawy.
„Atrofia” oczarowała mnie w tak wielkim stopniu, że zamiast zapomnieć o
niej i oszczędzić sobie bólu z powodu braku kontynuacji, postawiłam sobie za
cel zdobyć „Fever” (drugą część) w oryginale i tak ją przeczytać. Nie spocznę,
póki nie uda mi się tego zrealizować, choćby początki czytania po angielsku
były bardzo trudne. Będę miała z tego same przyjemne korzyści. „Atrofia” to
naprawdę dobra i oryginalna lektura, która wyróżnia się spośród innych
antyutopii. Myślę, że mogę ją polecić wszystkim, nawet osobom, które nie będą w
stanie zapoznać się z pozostałymi dwiema częściami po angielsku. Ta skończyła się
tak, że można wmówić sobie, iż jest to koniec historii. A resztę sobie domówić…
Moja ocena: 9/10
Autor: Lauren DeStefano
Tytuł: Atrofia
Tytuł oryginału: Wither
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2011
Liczba stron: 320
To mnie zaintrygowałaś. Moze kiedyś sie na nią skuszę w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka chyba trochę w stylu "Deklaracji" Gemmy Malley, bardzo podobny opis. Wydaje się ciekawa, kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na wyzwanie: "Stare, dobre czasy!"
pasion-libros.blogspot.com
Oj to coś dla mnie! Musze koniecznie przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę, a kto wie, jak mi się spodoba, czy nie skuszę się na wersję angielską kontynuacji? Bardzo lubię antyutopię, choć nie mam ostatnimi czasy zbyt wielu okazji do lektury...
OdpowiedzUsuńNigdy jakoś za specjalnie mnie do tej książki nie ciągnęło, ale po Twojej recenzji z chęcią bym ją przeczytała, gdyby nie fakt, że w Polsce nie wydano kolejnych tomów. A nie lubię zostawiać serii niedokończonych ;(
OdpowiedzUsuńCzytałam ją chyba 2 albo 3 lata temu. Książka bardzo mi się spodobała i czekałam na kontynuację. Niestety nie doczekałam się po polsku i sięgnęłam po angielską.
OdpowiedzUsuńPolecam bo równie dobra jak 1 część :)
http://thousand-magic-lifes.blogspot.com/
Jestem bardzo zainteresowany i z chęcią zapoznam się z tą pozycją. :)
OdpowiedzUsuńGdy czytałam po kolei akapity, myślałam, że napiszesz że książka okropna, a tu proszę takie zaskoczenie, chyba też muszę wreszcie po nią sięgnąć
OdpowiedzUsuńBardzo interesuje mnie ta książką. Z pewnością dopisze ją do swojej listy 'must have' :)
OdpowiedzUsuńCzasami, jeśli jakaś książka wzbudzi miłość wielu ludzi mogą pojawić się w internecie amatorskie tłumaczenia, kto wie, może właśnie kontynuacje tej ksiażki zostały przez kogoś przetłumaczone? ;) Ale jak sobie radzisz dobrze z angielskim, to warto zdobyć oryginał. ja pewnie nie wiele bym z niej zrozumiała.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce (co trochę mnie dziwi, skoro był na nią taki szał), ale z chęcią ja przeczytam. nawet jeśli kontynuacje nie będą dla mnie dostępne :) Może kiedyś nauczę się angielskiego na tyle, by bez problemu czytać książki w tym języku ;]