Autor: Lisa McMann
Tytuł: Sen
Tytuł oryginału: Wake
Wydawnictwo: Amber
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2009
Liczba stron: 174
Cena: 19,80
Siedemnastoletnia
Janie widzi cudze sny. Wciągana w nie wbrew własnej woli, staje się przymusowym
świadkiem rozgrywających się w nich wydarzeń. Pewnego dnia do klasy przychodzi
nowy chłopak… który potrafi kontrolować sny. Ale nawet on może okazać się
bezradny, gdy Janie trafi w środek koszmaru. Po raz pierwszy jest kimś więcej
niż obserwatorką czyichś makabrycznych fantazji. Jest ich uczestniczką…
Fragment:
„Janie Hannagan czuje, jak podręcznik do matematyki wyślizguje się z jej palców. Kurczowo łapie brzeg stołu w szkolnej bibliotece. Wszystko robi się czarne i ciche. Janie opiera głowę na stole. Próbuje się z tego wyrwać, ale nie daje rady. Jest dzisiaj zbyt zmęczona. Zbyt głodna. Naprawdę nie ma na to czasu.I nagle.Siedzi na trybunach stadionu futbolowego, oślepiona światłami, milcząca wśród ryczącego tłumu.Spogląda na ludzi siedzących wokół niej – kolegów z klasy, rodziców – próbując zidentyfikować śniącego. Czuje, że śniący się boi, ale gdzie on jest? W końcu patrzy na boisko. Odnajduje go. Przewraca oczami.To Luke Drake. Nie ma co do tego wątpliwości. To jedyny nagi zawodnik na boisku, na którym ma się właśnie zacząć mecz z okazji zjazdu absolwentów. […]Luke spogląda na Janie błagalnym wzrokiem, gdy piłka leci w jego stronę niczym pocisk, w zwolnionym tempie.- Pomocy – jęczy.”
Widzisz cudze sny. Zostajesz w nie wciągany wbrew własnej woli i w każdej
chwili może się to zdarzyć. Wystarczy, że ktoś w pobliżu się zdrzemnie, choćby
na chwilę. Jeżeli jest to zwykły, spokojny sen, możesz wyjść, ale jeżeli jest
to jeden z tych najgorszych koszmarów, musisz oglądać do końca. Nie potrafisz
nawet odwrócić wzroku. A każdy ze śniących prosi cię o pomoc, choć o tym nie
wie. Błagalne spojrzenia, ciche „proszę”… Chciałbyś pomóc, ale nie potrafisz.
Uważasz, że to niemożliwe. Janie zaczynają przytłaczać prośby śniących, nie
umie już patrzeć na cierpienie. Wie, że inni ludzie nie są wciągani bez powodu
w cudze sny i nie może z nikim o tym porozmawiać. A wszystko zaczęło się, gdy
miała osiem lat…
Nigdy nie słyszałam o takiej książce jak „Sen”. I nie miałabym pojęcia,
że taka istnieje, dopóki nie znalazłabym jej w bibliotece. Pewnie nie
zdecydowałabym się na nią, gdyby nie fakt, że miała 174 strony. Pomyślałam, co
mi szkodzi, jeden stracony wieczór to nie tak wiele. Ha! Gdybym wtedy wiedziała
ile mi to zajmie, dałabym sobie z nią spokój.
Lisa McMann miała świetny pomysł na powieść. Mogłaby jednak bardziej rozbudować fabułę i ją
dopracować. Tak naprawdę przez prawie dwieście stron nic się nie działo. Cały
czas to samo. Szkoła, sny, praca w domu opieki, sny, spotkania z przyjaciółką
oraz Cabelem, sny. Nic nie wzbudziło we mnie zainteresowania. Nawet sny, które
powinny być intrygujące, powinny trzymać w napięciu, były po prostu nudne. Autorka
powinna bardziej się postarać. Gdyby włożyła w to choć trochę serca, inaczej
czytałoby się książkę.
Bohaterowie. I jak tu o nich nie wspomnieć. Żaden nie wyróżnia się z
tłumu, wszyscy są tacy sami. Nie, przepraszam, różni ich imię i nazwisko.
Nikogo nie dało się polubić, okropnie mnie irytowali. Jedyną bohaterką, na
którą zwróciłam uwagę była niewidoma pani Stubin. Ciężko powiedzieć dlaczego,
nie zdradzając szczegółów.
Irytujący był także wątek miłosny. Bo to na nim za bardzo skupiła się
autorka, a i tak był taki mdły. Od razu wiadomo, jak się skończy. A mówiąc o
przewidywalności, to ciężko jest zgadnąć jak się skończy książka i o czym będą
następne części. I nie, nie jest to plusem. Dlaczego? Dlatego, że pani McMann
skupiła się na innych, mało ważnych rzeczach, a te istotne gdzieś tam były, ale
się schowały. Prawie niewidoczne. Znajdź sobie sam, po co mam się męczyć. To
były zapewne myśli Lisy McMann.
Książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Nie wiem, jak to możliwe, że
stała się bestsellerem. Nie polecam, nie warto się męczyć. Mimo wszystko mam
nadzieję, że druga część jest choć trochę lepsza. Jednak nie mam zamiaru w
najbliższym czasie sprawdzać. Nie mam już nic więcej do powiedzenia.
Moja ocena: 3/10
A miałam ogromną ochotę na przeczytanie tej książki! Naprawdę. A tu okazuje się, że jest beznadziejna. Teraz wiem, że w poniedziałek nie wydam na nią niepotrzebnie pieniędzy ;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś na nią ochotę, ale jakoś mnie do niej nie ciągnęło. Choć może jak kiedyś gdzieś ją znajdę, to przeczytam.;D
OdpowiedzUsuńTa książka była bestsellerem? Hmm... w ogóle o niej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńNawet gdybym ją spotkala w bibliotece, raczej bym jej nie wypożyczyła, fabuła jakoś mnie nie zainteresowała. Teraz wiem, że lepiej trzymać się od niej z daleka;)
[Resena]
Aż tak słabo? Szkoda, bo po opisie książka wydaje się być naprawdę ciekawa. Interesujący pomysł. Jednak po Twojej recenzji widzę to, co zdecydowanie zbyt często zdarza się w tego typu powieściach: za dużo miłości. Wątek romantyczny potrafi zepsuć nawet najlepszą powieść, jeżeli nie jest odpowiednio rozplanowany... Cóż, szkoda.
OdpowiedzUsuń