Autor: Max Brooks
Tytuł: World War Z
Tytuł oryginału: World War Z
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Miejsce i rok wydania: Poznań 2013
Liczba stron: 544
W Chinach pojawia się pacjent „zero”. Jest on zarażony dziwaczną i
przerażającą chorobą, która sprawia, że po śmierci ciało się reanimuje i staje
się potworem żądnym ludzkiego mięsa. Poprzez ugryzienie innego człowieka zaraża
go tym „wirusem”. Wkrótce coraz więcej ludzi z całego świata zaczyna
przemieniać się w krwiożercze zombie, a władze wielu państw ukrywają ten
problem przed obywatelami lub go ignorują. Jednak już po kilku miesiącach
sprawa dotyczy całego świata. Choroba zawładnęła ludzkością, każdy broni się,
jak może, lecz wygląda na to, że z zombie nie da się wygrać. Czy to oznacza
koniec świata? Jak mogło do tego dojść? Skąd wzięła się choroba? „World War Z”
odpowie Wam na te pytania.
Max Brooks to amerykański pisarz, aktor i autor scenariuszy. Specjalizuje
się w gatunku science fiction. W 2003 roku wydał przewodnik „Zombie Survival”
opowiadający o tym, jak obronić się przed żywymi trupami. Podobny temat
poruszył w „World War Z” wydanej w 2006 roku – w Polsce niedawno wznowiono
książkę z nową okładką. Brooks jest synem reżysera i producenta. Sam występował
w wielu serialach i brał udział w współtworzeniu filmów animowanych.
Sama nie wiem, czemu sięgnęłam po tę powieść. Może dlatego, że ostatnio
sporo o niej słyszałam, ponieważ do kin wszedł film? W każdym razie książka
mnie ciekawiła i zbierała dużo, naprawdę dużo pozytywnych opinii. A ja nigdy
nie czytałam nic o zombie. Po prostu ten temat mnie zbytnio nie interesował, do
niedawna wręcz odpychał i nie czułam potrzeby zapoznania się bliżej z tymi
potworami. Jednak postanowiłam dać szansę „World War Z” i przekonać się, co Max
Brooks stworzył i co tak zachwyciło innych. Niestety nie dowiedziałam się tego
i nie potrafię zrozumieć fenomenu powieści. Gdyby nie to, że ostatnio pojawiło
się kilka nowych książek o zombie, które również mnie interesują, nigdy więcej
nie sięgnęłabym po tego typu literaturę.
Wypożyczając lekturę z biblioteki, nie wiedziałam jeszcze, w jakiej
formie jest ona napisana. Dopiero później, kiedy do niej zajrzałam, zaskoczył
mnie fakt, że całość to zbiór wielu wywiadów jednego bohatera z mnóstwem innych
postaci z przeróżnych miejsc na Ziemi. Zostały one dobrze przeprowadzone i
wydawały się niesamowicie realne. Chwilami zastanawiałam się, czy to oby na
pewno zmyślona historia. Wyglądały one niczym z najlepszych reportaży i gazet.
Podziwiam autora również za to, że stworzył tylu oryginalnych bohaterów. Każda
z osób opowiadających historię była inna, miała swoją przeszłość, cechy
charakteru, które dobrze było widać podczas czytania. Nie wiem, czy ja bym
umiała wczuć się w tyle postaci.
Niestety książka nie przeraziła mnie tak, jak powinna, nie zmroziła mi
krwi w żyłach. Przeszkadzała w tym właśnie forma wywiadów – wydarzenia nie
zostały dokładnie opowiedziane. Nie wzbudzały we mnie prawie żadnych emocji,
może z zaledwie kilkoma wyjątkami. Do tej pory pamiętam historię niewidomego
ogrodnika – ona najbardziej zapadła mi w pamięć i nawet wzruszyła.
Irytujący okazał się także fakt, że powieść nie jest jedną spójną
historią, tylko dziesiątkami (setkami?) różnych, które łączy jeden motyw –
wojna zombie. Za każdym razem inne miejsce akcji, inni bohaterowie, inne
wydarzenie. Co prawda, każdemu Brooks poświęcił odpowiednią ilość stron, ale to
nie jest wystarczająco dużo – to tylko streszczenie sytuacji, pominięcie
szczegółów.
Podczas czytania okropnie się nudziłam. Często miałam dość lektury,
chciałam ją jak najszybciej skończyć. A zajęła mi prawie dwa tygodnie. Nie
miałam siły do niej wracać, ale mimo wszystko dawałam jej wiele szans. Miałam
nadzieję, że może później będzie lepiej.
Podsumowując, bestseller „Wold War Z” nie podobał mi się. Znalazłam w nim
kilka pozytywnych aspektów, ale to za mało jak na moje oczekiwania. Po powieści
tego autora już raczej nie sięgnę, ale po literaturę z motywem zombie chętnie.
Może inna książka bardziej przypadnie mi do gustu? Mam szczerą nadzieję, że
tak. „World War Z” ze swojej strony nie polecam, choć możliwe, że innym może
się spodobać.
Moja ocena: 3/10
Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ
Aż tak kiepsko? Czytałem jedną powieść o zombiakach i bardzo mi się spodobała, więc warto byłoby spróbować z tą i dowiedzieć, co tam autor wymyślił. :) I, oczywiście, czy zgadzam się z Twoją opinią. :)
OdpowiedzUsuńMam ją na półce i nie wiem, czy się za nią zabierać. Jedni piszą dobrze o niej, inni nie. Będę chyba zmuszona odłożyć jej czytanie na czas późniejszy, raczej bliżej nieokreślony.
OdpowiedzUsuńu widzę, że szkoda interesować się pozycją - zapowiadała się interesujące :)
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwsza negatywna recenzja z jaką się spotykam. Mam książkę u siebie, ale jej jeszcze nie czytałam. Jestem ciekawa jakie wrażenie zrobi na mnie;)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu mam wielką ochotę na te powieść, a ty taka ocena! No cóż może mi by się spodobała :)
OdpowiedzUsuńJa nie dałam rady. Nie dokończyłam książki. Właśnie przez formę powieści. Uwielbiam tematykę zombie, jednak tym razem poległam. Najbardziej właśnie irytował i nudził mnie ten brak spójności - ciągle ktoś inny, miejsca, bohaterowie, wszystko. Niby całość dotyczy jednego, ale jak dla mnie wszystko było oderwane od siebie. Nie potrafiłam się przez to wciągnąć w historię.
OdpowiedzUsuńOj chyba nie sięgnę... dobrze że ustrzegłaś ;))
OdpowiedzUsuńObejrzałam film, a dopiero potem dowiedziałam się, że jest to ekranizacja książki. Recenzje są różne, ale chyba będę musiała sama po nią sięgnąć... :)
OdpowiedzUsuńMiałam na nią ochotę, ale dzięki Tobie już wiem, że raczej nie jest to książka dla mnie. Dziękuję za ostrzeżenie :-)
OdpowiedzUsuńA tu mnie zasmuciłaś, właśnie ostatnio dotarła do mnie ta książka z nadzieją, że mnie zachwyci. Twoja opinia trochę przygasiła mój zapał do czytania, ale mam nadzieje, że akurat mi może się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńZombie mnie nie przekonuje... ta książka już i bez Twojej negatywnej opinii mnie odpycha, ale widzę, że i tak niczego nie tracę :)
OdpowiedzUsuń