Wszystko zaczęło się od przeprowadzki Osbourne’ów na położoną w odludziu
i nicości wieś o nazwie Slowleigh. Oz od samego początku uważał, że nie jest to
odpowiednie miejsce dla ich zakręconej i pełnej życia rodziny. Jego rodzice byli
zafascynowani nowym domem, jednak on i jego siostra widzieli wszystko na
czarno. Już po kilku dniach okazało się, że chłopak miał rację – od razu
ośmieszył się przed nową klasą i podpadł miejscowej psychopatce. Jednak jego
wyczyny przyćmiewa sekret siostry, który odkrywa całkiem przypadkiem… i przy
okazji szantażuje nim biedną nastolatkę. Co przyniesie następny dzień? W jakie
tarapaty wpadnie znów kilkunastoletni Oz? Czy tajemnica siostry podzieli
rodzinę? Poznajcie opowieść pełną smutku i radości, dobrych i gorszych dni, a
także śmiechu i łez o rodzinie Osbourne’ów!
Dave Cousins to angielski pisarz, który dopiero w tym roku zadebiutował
na polskim rynku wydawniczym. Kilka miesięcy temu ukazała się u nas jego
pierwsza powieść – „Piętnaście dni bez głowy”, a w sierpniu – „Czekając na
Gonza”. Dave swoją karierę pisarską rozpoczął w wieku dziesięciu lat, kiedy to
próbował pisać scenariusze do serialu. Później tworzył również piosenki,
wiersze oraz krótkie opowiadania. Obecnie pisze w kącie na strychu, gdzie
towarzyszy mu rudy kot. Jego druga książka była moim pierwszym spotkaniem z
twórczością pana Cousinsa.
Do „Czekając na Gonza” podchodziłam bardzo entuzjastycznie. Lubię takie
ciepłe opowieści o perypetiach nastolatków, a ta szczególnie mnie
zainteresowała, ze względu na tematykę. A mianowicie, porusza bardzo trudny i
ważny problem, z którym niestety w książkach nieczęsto się spotykam. Nie jest
tajemnicą fakt, iż siostra Oza jest w ciąży, ponieważ mówi o tym sam opis z
okładki. Byłam niezwykle ciekawa, jak autor poradził sobie z przedstawieniem problemu
nastoletniej ciąży. Dave Cousins jasno wyraża własne zdanie na ten temat, nie
owija w bawełnę. Bardzo się cieszę, że napisał taką powieść dla młodzieży,
ponieważ daje ona wiele do myślenia.
Narracja w książce zasługuje na ogromne brawa. Oz zwraca się bezpośrednio
do swojego nienarodzonego siostrzeńca, opowiada mu barwną historię swojego
życia od pierwszego dnia w nowej szkole, czyli właściwie od momentu dowiedzenia
się o ciąży Meg. Czasem nawet prowadzi z Gonzem (bo tak nazwał dziecko, ku
irytacji siostry) dialogi, a nawet przeżywa sny z nim związane. Oz opisuje
wszystkie wydarzenia „po swojemu”, z humorem i ukazując swój zabawny sposób
bycia, co nadaje unikalny charakter książce. Wydaje się ona prawdziwa, dzięki
czemu jeszcze lepiej trafia do czytelnika.
Niestety, muszę przyznać, że główny bohater nieraz bardzo mnie irytował.
Miał specyficzny charakter, taki typowy krętacz i spryciarz, który myśli, że wszystko
mu wolno, a tacy chłopcy mnie denerwują. Na szczęście, Oz pokazał, że jednak
nie jest do końca taki, jaki mógłby się wydawać. Uświadomił co nieco swojej
rodzinie i wykazał się czasem większą jasnością umysłu niż ktokolwiek inny. Nie
mogę powiedzieć, że była to moja ulubiona postać, ale z pewnością zasługuje na
uwagę. Najbardziej zaintrygowała mnie Meg, czyli jego siostra, która w wielu
momentach była już na skraju załamania psychicznego. Starałam się ją zrozumieć
i zaczęłam się zastanawiać, jak ja bym się zachowywała na jej miejscu.
„Czekając na Gonza” nie zawiodło moich oczekiwań. Uważam, że potrzeba
więcej takich powieści młodzieżowych, z których można się czegoś nauczyć i
które dają czytelnikowi do myślenia. Książka w takiej lekkiej formie dotrze do
każdego, najprostszego człowieka. Czyta się ją w błyskawicznym tempie i jak już
się zacznie, nie ma od niej ucieczki. Serdecznie polecam, bo naprawdę warto
poświęcić jej czas.
Moja ocena: 7/10
Za książkę serdecznie
dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal
Jeżeli książka uczy, to zdecydowanie trzeba po nią sięgnąć!
OdpowiedzUsuńChociaż od młodzieżówek ostatnio stronię, to jednak na ten tytuł naprawdę mam ochotę - tyle pozytywów już przeczytałam, że muszę rzucić okiem na tego Gonza ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam, zapowiada się interesująco :)
OdpowiedzUsuń