Autor: Carlos Ruiz Zafón
Tytuł: Światła września
Tytuł oryginału: Las luces de septiembre
Wydawnictwo: Muza
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2011
Liczba stron: 255
Cena: 29,99 zł
Francja, rok 1936.
Pani Sauvelle, wdowa z dwójką dzieci, Irene i Dorianem, ma zacząć pracę u
ekscentrycznego wynalazcy i fabrykanta zabawek. Na pierwszy rzut oka jego
nadmorska rezydencja wywiera na nich jak najgorsze wrażenie. I mimo że
gospodarz okazuje się miłym człowiekiem, to rodzina cały czas czuje się
nieswojo w nowym miejscu.
Być może intuicja nie
zawodzi pani Sauvelle i jej dzieci? Czy budząca grozę, wypełniona armią
mechanicznych zabawek rezydencja jest siedliskiem uśpionych mrocznych sił z
przeszłości?
Kiedy dochodzi do
niewyjaśnionego morderstwa, okazuje się, że jedyne osoby, które mają odwagę
zmierzyć się ze złowrogą tajemnicą, to dwójka nastolatków: Irene i Ismael.
Przenieśmy się na chwilę do Francji, dokładnie do roku 1936. Trafiamy do
domku rodziny Sauvelle, w dość smutnym momencie, a mianowicie w chwili śmierci
Armanda Sauvelle, który pozostawił żonę z dwójką dzieci wraz z masą długów.
Mają bardzo trudną sytuację finansową, ledwie starcza im pieniędzy na życie.
Rodziną zajął się stary przyjaciel Armanda – Henri Leconte – który załatwia
Simone Sauvelle pracę w malutkim miasteczku, Błękitnej Zatoce, leżącym na
północnym wybrzeżu. Będzie się ona zajmowała rezydencją zamożnego wynalazcy i
fabrykanta zabawek, Lazarusa Janna. W końcu szczęście uśmiechnęło się do
rodziny. Zamieszkają w niewielkim Domu na Cyplu, nieopodal rezydencji
Cravenmoore. W czerwcu 1937 roku przybywają na miejsce i zaczynają poznawać
sekrety starego właściciela oraz jego domu.
Carlos Ruiz Zafón debiutował w 1993 roku powieścią „Książę Mgły”, którą
miałam przyjemność przeczytać w tamtym roku na wakacjach. Podbiła ona moje
serce, stronice były dosłownie przesiąknięte magią. Dziś skończyłam czytać jego
trzecią książkę – „Światła września” i muszę przyznać, że jestem nią
oczarowana.
Styl autora jest niepowtarzalny, cudowny. Nie mogłam oderwać oczu od
kartek. Historia zawarta w tej powieści budziła we mnie grozę i strach, nie
wiem czy teraz będę mogła ze spokojem patrzeć na zabawki. To, co się
przydarzyło tej rodzinie było tak niesamowite i niemożliwe, a za razem realne. Czytając
słyszałam szum morza, szelest liści na drzewach, czułam wiatr we włosach. Magię
tej opowieści da się wyczuć na każdej stronie, można ją zobaczyć i usłyszeć.
Kiedy tylko miałam tę książkę w rękach przenosiłam się do innego świata, świata
pełnego cieni, strachu i mechanicznych zabawek. To było niezapomniane
przeżycie.
Bohaterowie powieści byli dopracowani, każdy ich ruch przemyślany przez
autora. Poznajemy dorastającą Irene, zafascynowanego światem mechanizmów i
wyrobem zabawek Doriana, zamkniętego w sobie Ismaela oraz tajemniczą Almę
Maltisse. Wszyscy są tacy realni, można by ich przypadkowo spotkać na ulicy.
Mniej niż trzysta stron wystarczyło, abym przywiązała się do wszystkich
bohaterów.
Pan Zafón stworzył nieprzewidywalną historię, w której główną rolę
odegrały zwykłe zabawki. Nic nie jest takie, jakie się nam wydaje…
„Na tym świecie cieni i świateł wszyscy, każdy z nas, musimy odnaleźć swoją drogę”
Poznajemy także tajemniczą legendę miasteczka. Niby nic nie znacząca
opowiastka ma wielkie znaczenie w zrozumieniu całości. Dowiadujemy się w niej o
światłach września… A czymże one są? Przekonajcie się sami.
W powieści jest także zawarty wątek miłosny. Wychodzi on tutaj na duży
plus. Jest taki delikatny, niemalże niezauważalny i mogłoby się wydawać, że
mało ważny. Ale tylko ten, kto przeczyta „Światła września” zrozumie o co mi
chodzi…
Kolejnym miłym dodatkiem jest okładka. Widać na niej latarnię, którą
powoli osnuwa mgła. Są też na niej owe światła września, o ile się nie mylę.
Okładka idealnie oddaje klimat książki.
Jestem mile zaskoczona tą powieścią. Wiele po niej oczekiwałam, a
dostałam jeszcze więcej. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie – troszeczkę
fantastyki, wątek psychologiczny, wielbiciele literatury grozy też coś sobie
znajdą. Pozostało mi tylko polecić Wam tę oraz inne książki autora. Nikt nie
będzie zawiedziony.
Moja ocena: 10/10
***
Miałam trochę wcześniej opublikować tą recenzję, ale ostatnio cały czas spędzam w internetowych księgarniach i kupuję książki. Jestem chyba od tego uzależniona :) W każdym razie sądzę, że do końca lipca powinnam napisać co najmniej dwie recenzje, może nawet trzy, muszę nadrobić zaległości z czerwca, maja i kwietnia. :)
Muszę się też czymś pochwalić - zajęłam drugie miejsce w konkursie na recenzję tygodnia na portalu nakanapie.pl :) Jak tylko to zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć. Chciałam tylko spróbować swoich sił w tym konkursie, pierwszy raz startowałam i nie liczyłam na wygraną. To była bardzo miła niespodzianka. Do tej pory sądziłam, że moje recenzje są dość słabe, ale teraz zobaczyłam, że najwyraźniej nie są takie złe, choć cały czas muszę nad nimi pracować :) Gratuluję oczywiście giffin za zajęcie pierwszego miejsca oraz aeble i Aly102, których opinie zostały wyróżnione. :)
Pozdrawiam!
O muszę to przeczytać. Mam za sobą "Księcia Mgły" , tak więc jestem otwarta na inne książki tego autora ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńChętnie zabiore się za tą serie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To nie jest seria. "Książę Mgły" i "Światła września" to dwie różne historie :)
UsuńW moim przyszłym stosiku czeka na mnie "książę mgły" i choć po nieudanym czytaniu "Cienia wiatru" mam nadzieję, że książki Zafona będą wywierały na mnie dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuńTę książkę mam w planach jak i inne dzieła tego autora. (:
OdpowiedzUsuńKsiążka grzecznie stoi na półce i czeka na swoją kolej :D
OdpowiedzUsuńLubięwątki psychologiczne, więc powinna mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńA ja sama nie wiem czemu, ale nie mam przekonania co do twórczości tego autora.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce ani o tym autorze. Jeśli gdzieś go zobaczę, to z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero teraz. Ostatnio skupiałam się na przenosinach postów na miResenę z onetu i później już mi się nie chciało... Ale posty już przeniesione, uff ;)
miResena.wordpress.com