Autor: Teresa Oleś-Owczarkowa
Tytuł: Mrówki w płonącym ognisku
Wydawnictwo: M
Miejsce i rok wydania: Karków 2013
Liczba stron: 252
Blanowice – wieś, która niegdyś była pełna życia. Drewniane chaty, całe
rodziny mieszkające pod jednym dachem, praca na polu, pieczenie chrupiącego
chleba… Tak się prezentowało to miejsce przed wojną. Niestety teraz zostało
zdominowane przez nowoczesne duże domy i z łatwością można wszędzie trafić po
asfaltowych drogach. Teresa, jako mała dziewczynka pomieszkuje u babci, która
się nią opiekuje. Rodzice nie mają na to czasu, dlatego zawieźli małą na wieś.
Z początku ciężko jest jej się przystosować – inne dzieci nie chcą się z nią
bawić ze względu na to, że jest obca. Jednak ona bardzo szybko przywykła do
nowego otoczenia. Jej język niczym się nie różni od innych mieszkańców, zna
wszystkie zakamarki i miejsca, w których może spędzać wolny czas. Jako dziecko
jest obserwatorką przeróżnych wydarzeń mających miejsce w Blanowicach…
Teresa Oleś-Owczarkowa to z wykształcenia psycholog, mieszka w Krakowie.
Zadebiutowała powieścią „Rauska”, a niedawno ukazały się „Mrówki w płonącym
ognisku”, które są zbiorem jej wspomnień z dzieciństwa. Kiedyś autorka
publikowała na łamach „Gościa Niedzielnego” oraz innych pismach, głównie na
Śląsku.
Lubię od czasu do czasu przeczytać książkę opartą na wspomnieniach
pisarzy. Można wtedy zobaczyć, jak wyglądało życie, kiedy mnie jeszcze nie było
na świecie, lub niektórzy mogą powspominać razem z autorem, jeżeli wychowywali
się w podobnych czasach. Ja lubię czytać o dzieciństwie. Kiedyś całkiem inaczej
to wyglądało – dzieci bawiły się na podwórku, biegały, szukały nowych kryjówek,
dziewczynki wychodziły z lalkami i kocem, wymyślało się piosenki, wierszyki…
Teraz nie ma czegoś takiego. Sześciolatki w wolnym czasie siedzą przy
komputerach, grają w bezsensowne gierki, nawet dziewczynki zamiast przebierać
swoje lalki wolą robić to w Internecie.
Bardzo mi się spodobały niektóre opowieści, choćby ta o Stanisławie,
umieszczona pod koniec książki. Przyjemnie się ją czytało, ale nie zabrakło w
niej smutku. Niektóre momenty były wzruszające i trzymałam kciuki za Stasia i
jego rodzinę.
Największym minusem był chaotyczny styl Teresy Oleś-Owczarkowej. W
niektórych momentach się gubiłam – co jest teraźniejszością, a co przeszłością?
Nie spodobał mi się jej język. Przeszkadzał mi także zapis rozmów mieszkańców
wsi. Rozumiem, że pisarka chciała prawdziwie odzwierciedlić gwarę, to jak się
na co dzień porozumiewali, jednak dla mnie okazało się to utrudnieniem w
czytaniu.
Historie te przedstawiają prawdziwe życie ludzi przed wojną. Kobiety były
traktowane w większości niczym przedmioty. To rodzice wybierali im kandydatów
na męża (uwzględniano oczywiście swoje korzyści majątkowe), a one nie mogły się
przeciwstawić, ani sprzeciwić swojemu małżonkowi. Musiały nauczyć się ich
kochać i tolerować to, że codziennie, za wyjątkiem niedzieli, się upijają.
Jednak czasem trafiały się takie wyjątkowe małżeństwa, które połączyła
prawdziwa miłość i okazywali sobie nawzajem szacunek.
O ile historie mieszkańców Blanowic okazały się ciekawe, to filozoficzne
i religijne przemyślenia autorki były dla mnie nużące. Oczywiście nie
kwestionuję ich, w niektórych momentach przyznałabym jej rację, jednak
miejscami się nudziłam i odkładałam powieść na bok. Liczyłam na większą ilość w
wspomnień.
„Mrówki w płonącym ognisku” nie za bardzo przypadły mi do gustu. Miałam
nadzieję na coś podobnego do „Ciotek” czy innych interesujących lektur opartych
na wspomnieniach, jednak się rozczarowałam. Nie jest to taka lekka książka,
jakiej się spodziewałam. Czytało się ją dosyć ciężko i często musiałam się
zmuszać, żeby nie odłożyć jej na bok. Nie polecam, ale też nikomu nie odradzam.
Moja ocena: 4/10
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwo M
Hm.. zdecydowanie nie, zbyt wiele rzeczy mnie zniechęca jeśli chodzi o tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj, nie, nie, nie...
OdpowiedzUsuńA ja jednak z chęcią przeczytam tę książkę. Szczególnie, że wspomniałaś, że autorka stosowała gwarę - prawdopodobnie dla mnie to nie będzie takim utrudnieniem, jak było dla Ciebie, ponieważ mieszkam na Śląsku i z chęcią zobaczę, znaczy sie przeczytam, jak życie w śląskiej wsi wyglądało i jak ich gwara wyglądała, jak bardzo różni się od tej, którą posługuję się ja i ludzie w moim regionie :)
OdpowiedzUsuń