Autor: Rachel Caine
Tytuł: Wampiry z Morganville. Księga 5: Miasto Widmo
Tytuł oryginału: The Morganville Vampires. Ghost Town
Wydawnictwo: Amber
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2011
Liczba stron: 400
Claire i jej przyjaciele powrócili do Morganville z małej wycieczki, jaką
sobie urządzili. Niebezpieczeństwo i tam ich dopadło. Nie mogą zaznać dłuższego
spokoju, cały czas przyciągają kłopoty. Tak jest i tym razem. Claire w obliczu
zagrożenia zabija wampira, co jest karane w mieście śmiercią. Jednak Amelie,
Założycielka Morganville, pozwala jej na odkupienie win poprzez pracę nad nowym
systemem ochrony. Dziewczyna musi naprawić maszynę, która odpowiadała za
utrzymywanie barier ochronnych, wymazywanie wspomnień, czy tworzenie portali.
Podczas wykonywania zadania nie może pozwolić sobie na odpoczynek czy sen, ma
dostarczane jedynie jedzenie. To wydaje jej się prawie nie wykonywalne, a jednak
dzięki jej inteligencji udaje się. Później okazuje się, że mimo starań maszyna
nie działa jak należy, a w Morganville robi się jeszcze niebezpieczniej, o ile
to możliwe…
Rachel Caine to amerykańska pisarka powieści fantastycznych z elementami
horroru i romansu. Tak naprawdę nazywa się Roxanne Longstreet Conrad. Napisała
kilka serii, jednak w Polsce ukazały się do tej pory tylko dwie – „Czas
wygnania” oraz „Wampiry z Morganville” powoli dobiegające końca. Za tę drugą
serię bardzo cenię sobie autorkę. Nie mam dość tych książek, choć wampiry już
dawno mi się znudziły.
Pisarka, choć nie wprowadziła niczego oryginalnego, nie przedstawiła
krwiopijców w innym świetle, napisała interesujący cykl. Wszystkie części,
które przeczytałam do tej pory, były bardzo wciągające. Z piątą nie jest
inaczej.
„Miasto Widmo” trzyma w napięciu. Cały czas martwiłam się o bohaterów,
czy przeżyją, czy uda im się uratować innych. W książce co chwilę coś się
działo. Nie było czasu na odpoczynek, przyjaciele musieli działać, aby ocalić
miasto.
Przez te wszystkie tomy, które mam już za sobą, bardzo zżyłam się z
bohaterami, szczególnie czwórką głównych. Eve, Shane, Claire i Michael zostali
świetnie wykreowani. Każdy ma zupełnie inny charakter, ale mimo to pasują do
siebie i rozumiem, czemu się zaprzyjaźnili. Nie tylko Claire jest ważną
postacią – bez pozostałej trójki nie wyobrażam sobie książki, oni także
odgrywają ważną rolę. Claire na początku (w pierwszych częściach) wydawała się
nieśmiała i nieco zagubiona, lecz zaczęła się zmieniać i z każdym tomem jest
coraz pewniejsza siebie, odważniejsza, nie boi się walczyć o dobro ludzi.
Ponadto jest bardzo inteligenta, nie bez powodu Amelie dała jej za zadanie
naprawienie maszyny. Eve, zwariowana gotka, od początku lubiła Clarie i była za
tym, aby zamieszkała z nimi w domu. Nieraz pokazała, że jest prawdziwą
przyjaciółką, za którą pójdzie wszędzie. Michael zamieniony w wampira był gotów
w każdej chwili bronić przyjaciół i walczyć za nich. I Shane. Zakochałam się w
nim od pierwszych stron, na których się pojawił. Tworzy z główną bohaterką
wspaniałą parę, jest bardzo opiekuńczy. Czasem okazuje także słabość, jaką jest
jego przeszłość, a szczególnie rodzina. W „Mieście Widmo” bohaterowie i ich
przyjaźń zostają wystawieni na próbę, która ukazuje, jak silne wiążą ich
związki.
Wątek miłosny jest w powieści świetnym dodatkiem. Nie robi z książki
przesłodzonego romansu, o nie. Z przyjemnością obserwowałam, jak rodzi się i
rozwija uczucie między Claire i Shanem oraz Eve i Michaelem.
Bardzo spodobał mi się wątek z maszyną. W żadnej powieści, jakie do tej
pory czytałam, nie spotkałam się z czymś takim. Cieszę się, że Rachel Caine
wysila swoją wyobraźnię, aby stworzyć coś oryginalnego, coś, co by
zaintrygowało czytelnika. Wcześniejszy komputer także był interesujący –
sterował nim mózg martwej osoby, co mnie trochę przeraziło.
Muszę z przykrością stwierdzić, że wydawnictwo się nie spisało przy
korekcie książki. Co kilka stron pojawiały się błędy – ortograficzne,
interpunkcyjne, literówki. Miałam dość po jakimś czasie. Kilka jeszcze mogłam
wybaczyć, lecz tu znalazłam ich mnóstwo. To naprawdę utrudnia czytanie i
zaczęłam się zastanawiać, czy ktokolwiek sprawdził powieść przed wydaniem.
Podsumowując, „Miasto Widmo” bardzo mi się spodobało. Dorównuje poziomem
do poprzednich części. Całą serię „Wampiry z Morganville” czytam z ogromną
chęcią, ale też z sentymentem – to jedne z moich pierwszych książek o
wampirach. Serdecznie polecam cały cykl.
Moja ocena: 8/10
Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ
Czytałam :) Mam za sobą 6 ksiąg, 7 na półce, ale jeszcze nie przeczytana. Póki co zrobiłam sobie urlop od tej serii :)
OdpowiedzUsuńrecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę",
pozdrawiam :)
Znam jedynie pierwszy tom. Jakoś do tej pory wyleciała mi ta seria z głowy, ale Twoja recenzja przypomniała mi, że część otwierająca cykl, może nie była arcydziełem, ale fajnie się ją czytało. Muszę chyba rozejrzeć się za pozostałymi tomami i nadrobić powstałe zaległości :)
OdpowiedzUsuńJak lubię wampiry, tak zawsze jakoś olewałam tę serię, a już wiele razy słyszałam, że jest naprawdę świetna. Będę musiała się w końcu o tym przekonać :)
OdpowiedzUsuńMam na półce kilka tomów tej serii, a zabieram się do niej...
OdpowiedzUsuńStronię od wampirów i tym razem je sobie podaruję. :)
OdpowiedzUsuń