Autor: Stephanie Perkins
Tytuł: Anna i pocałunek w Paryżu
Tytuł oryginału: Anna and the French Kiss
Wydawnictwo: Amber
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2013
Liczba stron: 320
Ojciec Anny jest bestsellerowym pisarzem książek dla kobiet. Aby
zaimponować swoim nowym znajomym, wysyła córkę na ostatni rok nauki w liceum do
amerykańskiej szkoły w Paryżu. Każda inna dziewczyna byłaby zachwycona, ale nie
Anna. W Atlancie ma swoją najlepszą przyjaciółkę oraz chłopaka, który bardzo
jej się podoba i nie chce ich zostawiać. Na nic zdają się błagania oraz płacz i
dziewczyna w końcu przyjeżdża do Francji. Paryż w ogóle jej się nie podoba, a
szkoła tym bardziej. Jednak kiedy spotyka Etienne’a, wszystko się zmienia. Jest
przystojny, zabawny, bardzo miły i wyrozumiały. Niestety – ma też dziewczynę.
Czy we Francji spełnią się wszystkie marzenia Anny? Czy będzie jej dane przeżyć
wspaniały pocałunek w Paryżu?
Stephanie Perkins dopiero zaczyna swoją przygodę z pisarstwem. W 2010
roku zadebiutowała powieścią „Anna i pocałunek w Paryżu”, która przyniosła jej
wielką popularność. Mnóstwo dziewcząt wprost oszalało na punkcie jej książki,
która zdobyła mnóstwo pozytywnych opinii w Stanach Zjednoczonych. Rok później
pojawiła się jej kontynuacja, „Lola and the Boy Next Door”, a w tym roku ukaże
się jeszcze trzecia część – „Isla and the Happily Ever After”. Obie opowiadają
odrębne historie.
Bardzo lubię czytać od czasu do czasu, dla odprężenia, zwykłe
młodzieżówki. Można się przy nich pośmiać, wypocząć czy pomarzyć o księciu z
bajki. Zazwyczaj są do bólu przewidywalne, ale bardzo miło się je czyta,
ponieważ opowiadają historie ludzi takich jak my, którzy przeżywają być może
podobne problemy, lecz w końcu wszystko kończy się niewiarygodnie szczęśliwie.
Ja już dawno nie miałam z takimi do czynienia, więc kiedy byłam w bibliotece,
wybór padł na „Annę i pocałunek w Paryżu”, którą od dawna miałam na oku.
Anna jest dość głupiutką i naiwną bohaterką, która czasem irytowała mnie
swoim zachowaniem. Większość jej kłopotów dałoby się rozwiązać w prosty sposób,
a ona to niepotrzebnie komplikowała. Etienne był za to wyidealizowany.
Przystojny, mądry, zabawny, przyjacielski, wyrozumiały i po prostu wspaniały… W
wielu momentach mnie to denerwowało, choć tak podsumowując jego postać, doszłam
do wniosku, że nawet go polubiłam. Ze wszystkich bohaterów najbardziej
przypadła mi do gustu Rashmi – wierna przyjaciółka, twardo stąpająca po ziemi dziewczyna.
Język, jakim posługuje się Stephanie Perkins, jest prosty, dostosowany do
odbiorców, czyli nastolatek. W tekście występuje dużo dialogów, a niestety za
mało opisów. Spodziewałam się czegoś więcej, pragnęłam poczuć się, jakbym sama
była we Francji, a pod tym względem się zawiodłam. W końcu to nie jest
przypadkowe miasto, Paryż, więc powinno się móc wyczuć jego magię i klimat.
Książka jest bardzo przewidywalna i niewiele się w niej dzieje. Były
nawet takie momenty, w których się nudziłam lub które mnie irytowały. Jednak
mimo to lektura okazała się dość przyjemna, a przede wszystkim niewymagająca,
więc te wszystkie błędy aż tak bardzo nie raziły ani nie przeszkadzały.
„Anna i pocałunek w Paryżu” to słodka i infantylna książka dla nastolatek
poszukujących swojego księcia z bajki. Czy jest zatem coś, co wyróżnia ją
spośród innych o podobnej tematyce? Tak. Uważam, że nie należy do najgorszych z
tego gatunku. Szczerze mówiąc, często zabrawszy się za lekturę młodzieżówki,
nieraz odrzucałam taką w kąt i do niej nie wracałam. Dodatkowo, akcja rozgrywa
się w pięknym i romantycznym Paryżu, który doskonale pobudza wyobraźnię.
Moja ocena: 5/10
Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
Lubię od czasu do czasu przeczytać coś lekkiego i miłego i zazwyczaj właśnie mój wybór pada na Young Adult. O "Annie" sporo się naczytałam, zazwyczaj te recenzje były bardziej pochlebne od twoich, toteż cieszę się, że trafiłam do ciebie, bo pewnie miałabym zbyt wygórowane oczekiwania wobec tej powieści. :) Nadal co prawda chcę ją przeczytać, ale teraz już nie liczę na cuda. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Ona irytująca, on wyidealizowany... skojarzyło mi się ze "Zmierzchem" tylko bez wampirów i na innym kontynencie... w każdym razie nie mam ochoty na tę książkę, szczególnie, że oceniłaś ją dość nisko ;]
OdpowiedzUsuń