Autor: Anastasia Hopcus
Tytuł: Nawiedzone miasteczko Shadow Hills
Tytuł oryginału: Shadow Hills
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2011
Liczba stron: 352
Cena: 34,90 zł
Persephona Archer przenosi się do szkoły z internatem w Shadow Hills po
śmierci swojej siostry Ateny. Wie, że ona też miała przerażające sny, które opisywała
w pamiętniku i miała zamiar pojechać do tajemniczego miasteczka. Phe zamierza
odkryć przyczyny śmierci Ateny oraz tajemnicę Shadow Hills, może nawet nie
jedną… Jednak nie będzie to bezpieczne. Na jej drodze czeka wiele
niebezpieczeństw i niespodzianek. Czy Persephona odnajdzie odpowiedzi na swoje
pytania? I czy uda jej się uwierzyć w to, co usłyszy lub zobaczy w Shadow
Hills?
Anastasia Hopcus to amerykańska autorka, która wydała na razie tylko
jedną powieść, „Shadow Hills”. Moim zdaniem debiut był udany i zapowiada się na
kolejną część. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, to w oryginale będzie nosiła
tytuł „Holiday Spirits”. Mam nadzieję, że autorka jeszcze lepiej zaprezentuje
swoje umiejętności pisarskie.
Do przeczytania książki zachęciła mnie w największym stopniu okładka.
Jest piękna, a zarazem tajemnicza. Od razu przyciągnęła mój wzrok i w jednym
momencie się w niej zakochałam. Opis także mnie zaintrygował. Miałam nadzieję,
że Anastasia Hopcus nie będzie się trzymała utartych schematów i zaprezentuje
coś zupełnie nowego. Na szczęście, powieść spełniła moje oczekiwania.
W „Nawiedzonym miasteczku Shadow Hills” nie spotkamy żadnych wampirów,
aniołów, czy innych popularnych dziwactw. O nie, autorka stworzyła ludzi, ale
niestety nie mogę zdradzić czym się oni odznaczają, żeby nie zepsuć Wam
przyjemności z czytania. Powiem tylko, że w żadnej książce jeszcze się z tym
nie spotkałam.
Bohaterowie zostali dość dobrze wykreowani, ale tylko pierwszoplanowi.
Postaci drugoplanowych nie zdążyłam poznać. Tak naprawdę jakiś ślad w mojej
pamięci zostawili tylko Phe, Zach oraz Corinne. O reszcie po prostu
zapomniałam, nie odznaczali się niczym szczególnym i wydawało mi się, że
przyjaciele głównej bohaterki są płytcy, puści, niemądrzy.
Pani Hopcus posługuje się prostym i łatwym do zrozumienia językiem,
dzięki czemu książkę czyta się w błyskawicznym tempie. Kiedy się już ją odłoży
na półkę, żałuje się, że miała tak mało stron. Przestawiona historia bardzo
wciąga i ciężko przewidzieć, co się zaraz stanie.
„Nawiedzone miasteczko” to dobra powieść na zimny jesienny wieczór. Warto
spędzić parę godzin przy tej książce. Może nie jest wspaniała, ale z pewnością
wyróżnia się spośród innych paranormalnych romansów. Cieszę się, że autorka
miała swój własny pomysł, a nie pisała cały czas o tym samym co inni. I
oczywiście miło mieć na półce powieść z taką ładną okładką.
Moja ocena: 7/10
Podoba mi się, że nie zdradziłaś co tam się dzieje obok ludzi. Zachęciłaś mnie. Tak, okładka też w sumie :)
OdpowiedzUsuńA ja czytałam tyle negatywnych recenzji tej pozycji, że póki co nie ciągnie mnie do niej.
OdpowiedzUsuńzapraszam na :
OdpowiedzUsuńhttp://echo-ksiazek.blogspot.com/
to chyba będzie coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś... chociaż niespecjalnie mnie do tej książki ciągnie ;/
OdpowiedzUsuńHmm... brzmi ciekawie. Być może skuszę się na tę powieść, tym bardziej, że uwielbiam powieści z elementami mitologicznymi :)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście jest bardzo ładna. Swoją recenzją zachęciłaś mnie do jej przeczytania, mam nadzieję, że będę mieć okazję ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i nie zapadła mi na długo w pamięć. Dość przeciętna historia. Ale okładka rzeczywiście ładna.
OdpowiedzUsuń