Autor: Chuck Wendig
Tytuł: Drozdy. Posłaniec śmierci
Tytuł oryginału: Mockingbirds
Wydawnictwo: Akurat
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2013
Liczba stron: 368
Miriam już od roku wiedzie spokojne życie u boku Louisa. Mieszkają razem
w zaniedbanej przyczepie kempingowej, a za sąsiadów mają dziwnych staruszków i
narkomanów. On wciąż zarabia na życie jako kierowca ciężarówki, natomiast ona
pracuje jako kasjerka w sklepie spożywczym. Stara się ograniczyć korzystanie z
daru, nosząc na dłoniach rękawiczki, ponieważ dzięki temu nie jest narażona na
dotknięcie skóry drugiego człowieka, i zobaczenia przez to jego śmierci. Jej
„nowe” życie mogłoby się wydawać idealne w porównaniu do poprzedniego, jednak
pewnego dnia Miriam nie wytrzymuje. Mówi swojej szefowej, co tak naprawdę o
niej myśli, i rzuca pracę. Wynosi się z miejsca, którego nawet nie uważała za
dom, i powraca do wędrówek po świecie. Trafia do szkoły z internatem dla
dziewcząt po przejściach i… Pakuje się w nowe kłopoty, ponieważ w okolicach
grasuje psychopatyczny morderca, a ona próbuje ochronić niewinne uczennice, szczególnie
Lauren, do której wbrew sobie zapałała sympatią.
Swojego poprzedniego spotkania z autorem nie wspominam zbyt dobrze.
Owszem, książka może się wydawać wciągającym thrillerem, lecz ja stanowczo
powiem, że znalazłoby się mnóstwo lepszych, na jakie warto zwrócić uwagę. Nie
przypadł mi do gustu język, jakim posługuje się Chuck Wendig, a akcja wcale nie
mknęła w zastraszającym tempie. Momentami się nudziłam. A co z drugim tomem?
Muszę przyznać, że wypadł lepiej i czytałam go z większą przyjemnością.
Początek powieści nie wróżył niczego dobrego. Główna bohaterka już na
pierwszych stronach mnie zirytowała. Wydawało mi się, że nie szanuje innych
ludzi, nie znała kogoś (choćby swojej pracodawczyni), a już go oceniała i to
negatywnie. Nawet pomijając ten fakt, pierwsze strony zniechęcały. Akcja w
sklepie była nużąca i uważam ją za zbędną. Autor chyba próbował wprowadzić
jakiś dreszczyk emocji, ale niczym nie zaskakiwał.
Im dalej czytałam, tym lepiej odbierałam książkę. Kiedy Miriam
dowiedziała się, jak zginą uczennice, i zechciała odkryć tożsamość
psychopatycznego mordercy, zaczęło się w końcu dziać coś ciekawego. Lubię takie
zagadki i poczułam, że to jest to, czego powinnam oczekiwać po tej lekturze.
Kilka wydarzeń zmroziło mi krew w żyłach i sprawiło, że serce zaczęło bić
mocniej. Wątek z morderstwami okazał się bardzo intrygujący i emocjonujący.
„Posłaniec śmierci” mnie wciągnął i na kilka godzin znalazłam się w innym
świecie. Liczyłam na to, że uda się uratować uczennice. Były także momenty,
które nawet mnie rozbawiły, np. kilkukrotne wtargnięcia głównej postaci na
teren szkoły, zawsze kończące się kłopotami.
Miriam Black nie należy do bohaterek wywołujących we mnie pozytywne
emocje. Na samym początku myślałam, że jej zachowanie będzie jeszcze gorsze niż
w poprzedniej części, jednak czekało mnie pozytywne zaskoczenie. Kobieta
okazała swoją delikatniejszą stronę, chcąc uratować młode dziewczyny przed
śmiercią. Inne zgony jej nie obchodziły i choć starała się także pokazać
obojętność, widać było, że zależy jej na małej Lauren. Zaczęłam widzieć w niej
także kilka pozytywnych stron, co zdecydowanie idzie na plus powieści. Mam
szczerą nadzieję, że w kolejnym tomie (o ile owy zostanie napisany) bohaterka
nie będzie już tak irytująca.
Chociaż na styl Chucka Wendiga dalej można ponarzekać, to w tej części
nieco ograniczył wulgaryzmy. Ale nie ucierpiał na tym klimat książki, nadal
jest mroczna i brutalna, czyli taka, jaka powinna być. Oczekuję, że pisarz
poćwiczy swój warsztat literacki i nieraz zaskoczy twórczością.
Co do oprawy graficznej, wciąż nie zmieniłam zdania. Okładki są okropne i
gdybym oceniała po nich powieści, nigdy bym ich nie tknęła. „Posłaniec śmierci”
ma nieco lepszą, ale i tak mi się nie podoba. Czcionka, jaką jest napisana
nazwa serii, także, moim zdaniem, nie pasuje.
„Drozdy. Posłaniec śmierci” jest o wiele lepszą częścią w porównaniu do
swojej poprzedniczki, ale i tak nie mogę powiedzieć, że to jedna z ciekawszych
książek, jakie czytałam. Na pewno szybko o niej zapomnę. Mimo wszystko, cieszę
się, że ją przeczytałam, zmieniłam trochę zdanie o autorze. Polecam, lecz nie
jest to lektura, z którą koniecznie trzeba się zapoznać i nie każdemu może się
spodobać.
Moja ocena: 6/10
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Efantastyka.pl
WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ
Skoro piszesz, że niekoniecznie trzeba się z nią zapoznać, chyba się nie skuszę :) Lubię wyzwania, więc szukam książek głęboko zapadającym w pamięć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie :)
Przeczytałam dwie części i niestety więcej minusów niż plusów...
OdpowiedzUsuńRaczej daruje sobie tę książkę. Wolę sięgnąć w to miejsce po jakąś lepszą pozycję ;)
OdpowiedzUsuńHistoria przypomina mi troszeczkę "Numery" Ward, tylko tam bohaterka widziała datę śmierci patrząc komuś w oczy. Z kolei jakiś czas temu czytałam historię chłopaka, który zabijał samym dotykiem. I jakoś tak dużo tych okołośmierciowych mocy. Może musiałabym spróbować i z tą serią? Tylko po co, skoro jedynka jest gorsza od kontynuacji?
OdpowiedzUsuńwritten-by-bird.blogspot.com
Hm... do tej pory widywałam lepsze opinie, ale skoro nie jest to jakaś specjalnie dobra książka to chyba również zmienię o niej zdanie. Nadal mam nadzieję, że będzie mi dane ocenić tą powieść, a raczej obydwie części po swojemu, ale przynajmniej wiem czego mniej więcej mam się spodziewać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Mimo wszystko pragnę pierwszej części! :)
OdpowiedzUsuńRecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam :)
Zawsze mogę spróbować, a jak to ocenię, zobaczymy.:)
OdpowiedzUsuń