Autor: Charlotte Brontë
Tytuł: Villette
Tytuł oryginału: Villette
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 688
Lucy Snowe to młoda kobieta szukająca zatrudnienia. Kilka lat swojej
młodości spędziła u matki chrzestnej, pani Bretton, która była jej bardzo
bliska. W jej domu poznała małą Polly rozpaczającą po wyjeździe ojca i Grahama,
syna pani Bretton, którzy byli jednymi z jej nielicznych przyjaciół. Po pewnym
czasie mieszkania u rodziny i opiekowania się starszą panią, wyrusza do
Londynu, jednak szybko widzi, że to nie miejsce dla niej. Los kieruje ją do
małego miasteczka w Europie – Villette, gdzie panna Lucy otrzymuje posadę
nauczycielki. Tam jest świadkiem wielu dziwnych i tajemniczych rzeczy, przeżywa
miłości oraz zmaga się z nieposłusznymi uczennicami i osobliwymi zachowaniami
chlebodawczyni.
Charlotte Brontë to angielska pisarka i poetka XIX wieku. Jest najstarszą
z sióstr Brontë, których powieści są klasykami literatury angielskiej. Napisała
cztery książki: „Dziwne losy Jane Eyre”, „Shirley”, „Villette” oraz
„Profesora”. Wszystkie ukazały się w Polsce.
Po raz pierwszy miałam do czynienia z panią Charlotte, ale wcześniej
czytałam także jedno dzieło Anne Brontë, które bardzo mi się spodobało. W końcu
mogłam poznać jeden ze wspaniałych klasyków, o których tak wiele się mówi.
Uwielbiam epokę wiktoriańską, a dzięki tym książkom mogę poznać ją bliżej.
Teraz po raz drugi przekonałam się, dlaczego powieści sióstr Brontë są takim
fenomenem. I na pewno nie po raz ostatni.
„Villette” czytało się raz lepiej, raz gorzej. Było naprawdę różnie. W
jednym momencie lektura bardzo mnie intrygowała i wciągała, a w innym mnie
nużyła i traciłam chęć do czytania. W środku książki był taki moment, że nie
mogłam dalej przez nią przebrnąć, ale kiedy wydarzyło się coś ciekawego i
powrócili moi ulubieni bohaterowie, nie mogłam się od niej oderwać.
Pannę Lucy bardzo polubiłam. Na szczególne uznanie zasługuje jej silny
charakter. Nie zniechęcała się szybko, dzięki czemu udawało jej się osiągnąć
to, co chciała. Nigdy nie sprzeciwiała się swojej chlebodawczyni, choć jej
sposoby na poznanie pracowników były dziwaczne i niezbyt godne. Jednak
niektórych jej zachowań nie rozumiałam i w nielicznych sytuacjach mnie
irytowała. Doktor John i panna Paulina stali się moimi ulubionymi postaciami i
losy tych dwóch bohaterów śledziłam ze szczególnym zainteresowaniem. Mogę nawet
stwierdzić, że ich pokochałam i teraz, po skończeniu lektury, tęsknię za nimi,
jak nawet za Lucy nie tęsknię.
Przemyślenia głównej bohaterki mnie nużyły. Owszem, niektóre czytałam z
prawdziwym zainteresowaniem, ale część zanudzała mnie i zniechęcała do
czytania. Było ich bardzo dużo, co spowalniało przebieg akcji., jednak
rozumiem, że siostry Brontë lubiły je i bez wewnętrznych przeżyć Lucy to nie
byłoby to samo.
Jak już wcześniej wspominałam, najbardziej przypadł mi do gustu wątek z
doktorem Johnem, a później także panną Pauliną. Żałuję, że Charlotte tak mało
poświęciła im stron, ja mogłabym przeczytać na ich temat całą książkę.
Podsumowując, „Villette” bardzo mi się spodobało, a zarazem nie dorównało
książce Anne, jaką czytałam kilka miesięcy temu. Mam nieco mieszane uczucia w
stosunku do tego dzieła, niemniej serdecznie je polecam. Nie jest to lekka
lektura na kilka wieczorów. Mam nadzieję, że inne powieści Charlotte spodobają
mi się jeszcze bardziej.
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu MG
Czytałam ją kilka lat temu i szczególnie nie zapadła mi w pamięć więc raczej do niej już nie wrócę. Też miałam mieszane uczucia po jej lekturze :-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że na razie nie mam zbyt dużo czasu, aby zagłębić się w książkę :(
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać, a już obiecuję sobie to od dłuższego czasu. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam siostry Bronte. Jak na razie czytałam Jane Eyre i Lokatorkę Wildfell Hall i obie książki uwielbiam. Villette mam nadzieję kiedyś przeczytać.:)
OdpowiedzUsuńmam kilka książek sióstr za sobą, a kilka przed sobą. Villette wciąż czeka na swoją kolej. kiedy tylko wygrzebię się z miliona egzemplarzy recenzenckich w domu, wezmę ją sobie na pewno od wydawnictwa - w biografii sióst, którą czytałam, napisano że to najważniejsza książka Charlotte (i parę innych rzeczy, których Ci nie zdradzę, w razie gdybyś chciała tę biografię - Ostrowskiego - przeczytać), a to kuuusi.
OdpowiedzUsuńBronte to jeszcze dla mnie kierunek nieznany, ale czuję że podobałaby by mi się ta książka
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ją dawno temu i stoi zapomniana na półce :-) Raczej już drugi raz po nią nie sięgnę. Moim zdaniem są lepsze książki Bronte niż ta.
OdpowiedzUsuńWiem, że mam w planach którąś z sióstr Brontë, ale nie jestem pewna, którą, o ile nie obie ;) Ale na razie są to tylko plany ;]
OdpowiedzUsuń