Autor: Franny Billingsley
Tytuł: Zakochana w mroku
Tytuł oryginału: Chime
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 404
Briony uważa, że jest wiedźmą. Ma drugi wzrok, widzi istoty z innego
świata, Prastarych, jest leworęczna i wystarczy chwila braku kontroli nad
emocjami, a może stać się katastrofa. Dziewczyna ma nauczkę po tragicznych
wydarzeniach, których przyczyną była jej moc. Raz skrzywdziła siostrę
bliźniaczkę, raz ukochaną macochę, co doprowadziło do jej śmierci… Dlatego
Briony dostaje zakaz odwiedzania Bagien, gdzie jej moce przybierają na sile.
Jednak wszystko zmienia się, gdy do miejscowości, w której mieszka, przybywa
przystojny Eldric. Pomimo złego nastawienia nastolatki, zachowuje się on bardzo
przyjaźnie w stosunku do niej i są zmuszeni razem udać się na Bagna. Dziewczyna
zaczyna się zastanawiać, czy naprawdę jest taka zła i niebezpieczna, jak
twierdziła jej macocha…
Franny Billingsley to amerykańska autorka fantastycznych powieści dla
dzieci i młodzieży. Napisała dopiero cztery książki, ale zdobyły one wiele
wyróżnień i nagród. W Polsce ukazało się tylko jedno jej dzieło – „Zakochana w
mroku”.
Od samego początku nie byłam pozytywnie nastawiona do lektury. Słyszałam
o niej wiele złego, a bardzo mało dobrego. Wszyscy mnie zniechęcali do
przeczytania, jednak chciałam się przekonać, czy powieść rzeczywiście jest taka
słaba. Po zapoznaniu się z kilkoma pierwszymi stronami zrozumiałam niechęć
innych i negatywne opinie. Zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem książka
odniosła sukces w Ameryce, ponieważ ciężko mi znaleźć w niej coś pozytywnego.
„Zakochana w mroku” została napisana bardzo chaotycznie. Czytając
początek, nie rozumiałam o co chodzi, ani co się dzieje. Bohaterka tylko co
kilka zdań powtarzała, jaka jest niecna i nikczemna. Przebieg akcji przerywały
bezsensowne przemyślenia Briony, które w większości były takie same. Miałam
wrażenie, że autorka „zapychała” nimi książkę.
Postaci były bardzo słabo wykreowane. Zostały przedstawione niezbyt
porządnie i zapamiętałam tylko kilku ważniejszych bohaterów. O żadnym nie
zostało jednak zbyt dużo powiedziane, nawet jeżeli ktoś mnie zainteresował na
tyle, że chciałabym więcej się o nim dowiedzieć. Przykładem jest Rose, siostra
Briony. Choć często pewne wydarzenia z przeszłości zostały wspominane, to
zazwyczaj się urywały i nie mogłam poznać ich dalszej części. To wprowadzało
wielki chaos i zamęt.
Styl Franny Billingsley nie przypadł mi do gustu. Użyła w powieści bardzo
specyficznego języka, do którego długo nie mogłam się przyzwyczaić. Jak już
wcześniej wspominałam, zbyt często główna bohaterka powtarzała, że jest niecna
czy nikczemna, co po jakimś czasie nawet zaczęło mnie śmieszyć. Jakby nie można
było napisać „zła” albo „niebezpieczna”, czy „groźna”.
Chyba jedynym plusem książki było zakończenie. Wszystkie sprawy zostały
rozwiązane i muszę przyznać, że autorka miała niezły pomysł. Szkoda, że
wcześniej nie pokazała, na co ją stać. Dopiero ostatnie pięćdziesiąt stron mi
się spodobało i doszłam do wniosku, że powieść nie była taka zła, jak na
początku myślałam. Ale to też nie oznacza, że dobra.
„Zakochana w mroku” niczym mnie nie zaskoczyła (może poza końcówką).
Spodziewałam się dokładnie takiej książki i przynajmniej się nie rozczarowałam
tak bardzo. Czytało się ją dość ciężko i cieszę się, że mam ją już za sobą.
Wolę zapomnieć o tej lekturze i nigdy więcej do niej nie wracać. Nie polecam.
Moja ocena: 3/10
Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ II
książkę mam na liście do przeczytania, ale widzę, że nie mam co się do niej śpieszyć...
OdpowiedzUsuńJuż sam opis mnie nie zachęca, ale widzę, że nic nie stracę, nie czytając tej książki ;d
OdpowiedzUsuńMyślałam, że może książka jednak będzie w porządku, ale widzę, że lepiej sobie odpuścić tę pozycję.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze że nie skusiłam się na te książkę. Nie lubię (oj bardz) gdy powieśc napisana jest chaotycznie.
OdpowiedzUsuńUUuuuuu... weszłam by sprawdzić tę pozycję, skusiła mnie okładka...ale widzę że odpuszczę!
OdpowiedzUsuńMówię pass...
Dobrze,że ostrzegasz ;)
Jak zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis to pomyślałam sobie, że to będzie moja kolejna zdobycz, a tu proszę! No nic, jak na razie nie chcę po nią sięgać :)
OdpowiedzUsuńrustlethoughts.blogspot.com
Ja także zwróciłam uwagę na okładkę. Szkoda, że pod nią już nie jest tak pięknie:/
UsuńPatrząc na okładkę pomyślałam - przeczytam. Po przeczytaniu recenzji jednak rezygnuję:) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńCzytam "Wiedźmina" i to bardzo ciekawa lektura. Powoli przekonuję się do takich książek, ale skoro tak nisko, to odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńchcęęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOkładka śliczna... jednakże do treści nie zajrzę...
OdpowiedzUsuńwidocznie ona była tak nikczemna, że napisanie "zła" to byłoby za mało :D