Autor: Asia Greenhorn
Tytuł: Winter
Tytuł oryginału: Winter
Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 456
Babcia Winter Starr ulega dziwnemu wypadkowi. Zapada w śpiączkę i
pozostawia dziewczynę bez opieki. Nastolatka zostaje przeniesiona z Londynu do
Cae Mefus, miasteczka na północy Walii. Tam czekają na nią nowi opiekunowie,
pięcioosobowa rodzina, która stara się pomóc jej w trudnej sytuacji. Szczególne
zainteresowanie okazuje jej najstarszy syn państwa Chiplinów. W nowej szkole
Winter poznaje wspaniałego i zabójczo przystojnego Rhysa. Nie mogą przestać o
sobie myśleć i zaczynają coś do siebie czuć. Jednak dziewczyna odkrywa przerażającą
tajemnicę miasteczka, która stoi na drodze szczęśliwej miłości. Wie, że czeka
na nią niebezpieczeństwo i musi szybko odkryć, jaką rolę w tym wszystkim
odgrywa. Winter poznaje przerażające sekrety o swojej babci, rodzicach,
amulecie, który nosi od dzieciństwa, oraz o sobie…
Asia Greenhorn urodziła się w Londynie w 1980 roku, a wychowywała w małym
miasteczku na północy Walii, pewnie dlatego akcja jej powieści toczyła się w
tych miejscach. Teraz mieszka w Mediolanie razem ze swoim kotem syjamskim.
„Winter” to jej debiut pisarski, powstała także kontynuacja, „Silver”.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej książki. Okładka prezentowała
się wspaniale, a opis bardzo intrygował. Spodziewałam się zaskakującej powieści
z mnóstwem tajemnic i akcji, a otrzymałam chaotyczną historię z oklepanymi i
mdłymi wątkami. Okropnie się zawiodłam, już dawno żadna lektura tak mnie nie
rozczarowała.
Bohaterowie są bezosobowi, przez całą książkę wydawali się obcymi
postaciami. Autorka nie przedstawiła żadnych ich cech, a oni nie okazywali
żadnych prawdziwych emocji. Po ponad czterystu pięćdziesięciu stronach nie
umiem nic powiedzieć o charakterze Winter i po zamknięciu powieści chciałam
natychmiast o niej zapomnieć. Irytowała mnie niezmiernie, nie mogłam jej
znieść. Jej działania były nieprzemyślane, a ona nie potrafiła skojarzyć
najprostszych faktów. Ja już od pierwszych stron domyślałam się rozwiązania
zagadki, a ona nie mogła w nic uwierzyć. Rhys także strasznie mnie denerwował.
Był bardzo sztuczny i płytki. Asia Greenhorn próbowała stworzyć idealną postać,
bez żadnej skazy, co jest niemożliwe.
Wątek miłosny okazał się mdły, przesłodzony i bezsensowny. Winter i Rhys
już od pierwszego spotkania nie mogli przestać o sobie myśleć. Byli sobą
zafascynowani i choć się jeszcze nie znali, byli już w sobie zakochani. To jest
nierealne, autorka za szybko chciała zrobić z nich parę. Na dodatek stworzyła
zakazaną miłość, co było zbędne, niektóre sytuacje mnie wręcz śmieszyły.
Wszystko zostało opisane chaotycznie, nie mogłam połapać się w fabule i
bohaterach. Nie rozumiałam czym jest Rada, Familia, Moc itd. Nic nie zostało
sensownie wyjaśnione, wszystkie fakty były pomieszane i miałam wrażenie, że
sama autorka nie wiedziała o co jej chodzi. Takiego chaosu i bezładu dawno nie
widziałam.
„Winter” jest do bólu przewidywalna. Po artykule na pierwszej stronie
można już wywnioskować o czym będzie powieść. Zastanawiam się, czemu pisarze
jeszcze decydują się na tak oklepane tematy. Większość czytelników one już
nudzą. Pisanie i czytanie takiej książki to (zazwyczaj) strata czasu.
W „Winter” irytującą sprawą była także długość rozdziałów, a co za tym
idzie – ich ilość. Miały średnio cztery strony, rzadko zdarzały się dłuższe.
Przez to nie mogłam nawet wczuć się w książkę. Autorka błyskawicznie
przechodziła od jednej sprawy do drugiej, zdecydowanie za szybko wszystko się
działo. Nie zatrzymywała się przy mniej ważnych sytuacjach, mogłaby opisać
choćby jeden wspólny posiłek z nowymi opiekunami, jak się dogadywali, lecz tego
nie zrobiła.
Książka Asi Greenhorn to ogromne rozczarowanie. Nie potrafię znaleźć
żadnego pozytywu w tej lekturze. Nie miałam żadnej przyjemności z czytania,
tylko zmarnowałam czas i zdenerwowałam się. Na tego typu opowieści nie powinno
się marnować papieru. Nikomu nie polecam, czytanie to istne tortury. Radzę
omijać szerokim łukiem i nie podchodzić bez uzbrojenia w stalowe nerwy.
Moja ocena: 1/10
Recenzja została napisana dla portalu literatura.juventum.pl
WYZWANIE: CZYTAM FANTASTYKĘ; PARANORMAL ROMANCE
Zgadzam się!
OdpowiedzUsuńPamiętam, jaką miałam fazę na tę książkę. Zaczęło się od okładki (przecudna jest, prawda?) i w sumie byłabym skłonna kupić ją w ciemno, ale na szczęście spojrzałam na cenę. Już nie pamiętam dokładnie, ale chyba była stosunkowo wysoka, bo stwierdziłam, że poczekam aż pojawi się w bibliotece. Niespodzianka, pojawiła się nawet szybko. Ale gdybym wiedziała, że będę się z nią tak męczyła, to posłałabym "Winter" w diabły i przeczytała coś sensownego -.- Niestety, dla mnie "Winter" to tylko stracony czas i nie wiem, czym się inni zachwycają...
Przy okazji, zapraszam na nową recenzję ;)
http://marcepankowy-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/11/gra-o-wszystko.html
Kurczę! A byłam taka ciekawa tej książki. Może nie liczyłam na dużo, ale na pewno na więcej niż przewidywalność do bólu i bezosobowe postacie :/ Wygląda na to, że książka jeszcze długo postoi na półce :/
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale po przeczytaniu Twojej recenzji chyba sobie ją odpuszczę ; )
OdpowiedzUsuńA tyle pozytywnych recenzji na jej temat czytała, a Ty ak brutalnie sprowadziłaś mnie na ziemię
OdpowiedzUsuńNawet gdybyś oceniła ją wyżej, to i tak nie przeczytałbym jej. :)
OdpowiedzUsuńO rany, aż tak źle? Pamięta, że kiedyś strasznie chciałam ją przeczytać, nie spodziewałam się takiego gniotu.
OdpowiedzUsuńOjej, dawno już nie czytałam tak negatywnej recenzji. Szkoda, że ta książka to niewypał. Z twojej relacji wychodzi na to, że śliczna okładka to jej jedyny plus. Odwołam się jeszcze do fragmentu twojej recenzji: (''...sama autorka nie wiedziała o co jej chodzi.,,) - to zdanie sprawiło, że po prostu zaczęłam się śmiać :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, niestety taka jest prawda - czasem sami pisarze nie wiedzą do końca co chcą przekazać, więc jak tym bardziej czytelnik ma ich zrozumieć ;)
UsuńRecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę",
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam :)
Będę wiedziała, od czego trzymać się z daleka. A szkoda, taka ładna okładka.
OdpowiedzUsuńOj, bardzo negatywna opinia... Mnie osobiście książka zainteresowała i mimo Twojej opinii zaryzykuję i jeśli będę mieć okazję, to ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuń