środa, 7 sierpnia 2013

"W pierścieniu ognia" Suzanne Collins


Autor: Suzanne Collins
Tytuł: W pierścieniu ognia
Tytuł oryginału: Catching Fire
Wydawnictwo: Media Rodzina
Miejsce i rok wydania: Poznań 2009
Liczba stron: 360

Głodowe Igrzyska wygrywają Katniss Everdeen i Peeta Mellark. Nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Poprzez swój bunt narazili się władzom Kapitolu i mają tylko jedną szansę na naprawienie wszystkiego – Tournée Zwycięzców. Podczas tego wydarzenia zwiedzą wszystkie dystrykty i mają przekonać ludzi, że nie mieli na myśli przeciwstawienia się Kapitolowi, tylko nie mogli pogodzić się z myślą o rozstaniu. W czasie podróży widzą, do czego zdolny jest prezydent i jego ludzie, ale także to, że ludzie są zdolni zbuntować się i walczyć o swoje prawa. Jak dalej potoczy się historia? Co zrobią władze, aby zademonstrować wszystkim swoją siłę? Poznajcie dalszy ciąg opowieści o totalitarnym państwie Panem.
„Wszyscy powinniśmy byli umrzeć, tak byłoby najlepiej.”
Suzanne Collins błyskawicznie stała się jedną z moich ulubionych autorek, dzięki „Igrzyskom śmierci”. Do tej pory pamiętam, jak ogromne wrażenie na mnie wywarła. Po odłożeniu książki na półkę wciąż byłam w tamtym świecie, przez kilka dni praktycznie nie można było się ze mną normalnie skontaktować – potrafiłam nagle wszystkim wokół zacząć mówić o tej cudownej powieści, wylewał się za mnie potok słów, a potem znowu pogrążałam się w rozmyślaniach; nie byłam zdolna do rozmów, na pytania nie odpowiadałam, albo po prostu mówiłam kilka słów o Głodowych Igrzyskach nie mając pojęcia o co chodzi mojemu rozmówcy. Można by pomyśleć, że zupełnie zwariowałam na punkcie „Igrzysk śmierci”. Powoli powracałam do normalnego stanu, lecz moje uwielbienie się pogłębiało. Czasem brak mi słów na określenie wspaniałości tej lektury. Kiedy zaczęły się wakacje miałam wystarczająco dużo czasu na zabranie się za kolejną część…
Ja poluję, on piecze, Haymitch pije. Każde z nas na swój sposób zabija czas i stara się uciec od wspomnień związanych z Głodowymi Igrzyskami.”
Od pierwszych słów, „W pierścieniu ognia” porwała mnie do swojego świata. Poczułam, jak bardzo tęskniłam za Katniss, jak bardzo mi jej brakowało. Nie mogłam oderwać się od tej książki, okładałam ją (nawet na chwilę) z wielkim bólem. Nie chciałam już ani na chwilę rozstać się ze swoim skarbem.
Bohaterowie są bardzo mocną stroną powieści. Każdy zapada w pamięć, ponieważ każdy wyróżnia się na tle innych. Nawet postaci epizodyczne mają wyraźnie nakreślone charaktery. Czytelnik może odnaleźć wśród nich osobę podobną do siebie, która jest mu najbliższa. Katniss to moja ulubiona bohaterka, zawsze będę ją podziwiać za odwagę, siłę i za to, że ważniejsze było dla niej dobro i bezpieczeństwo bliskich, była gotowa poświęcić dla nich swoje życie. Peeta i Gale to także postacie, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Dla obu ważna była Katniss, chcieli ją chronić i popierali to, co robiła bądź chciała zrobić.
„Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem, wznieciła iskrę, a ta, nie ugaszona w porę, podpali całe Panem.”
Choć „W pierścieniu ognia” ma dość mało stron, to autorka każdą wykorzystała najlepiej, jak umiała. Przez trzysta sześćdziesiąt stron wydarzyło się bardzo dużo, nie zdążyłam odetchnąć po jednym wydarzeniu, a pani Collins zaskakiwała mnie czymś kolejnym. Tyle razy wprowadziła mnie w osłupienie, że zastanawiam się, jak ja tak szybko się pozbierałam. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji i wątpię, aby ktokolwiek się spodziewał. Żadna książka w ostatnim czasie mnie tak nie zszokowała.
„No proszę, znowu to zrobił. Zdetonował bombę, a eksplozja przyćmiła wszystko, co starali się zaprezentować inni trybuci.”
Ta lektura ukazuje prawdziwe okrucieństwo i brutalność świata. Przedstawia bardzo realną wizję przyszłości. Kto wie, jeżeli ludzie się nie zmienią, może kiedyś nasz świat będzie wyglądał podobnie? To bardzo prawdopodobne. Większość osób wyobraża sobie wspaniałą przyszłość, że wynajdziemy lekarstwa na większość chorób, nastąpi postęp w technologii… A jeśli tak nie będzie? Wszystko może pójść zupełnie na odwrót, nie tak jak się spodziewaliśmy.
Zakończenie jest po prostu niesamowite. Wyobrażałam sobie co innego, do ostatnich stron nie wiedziałam, co się tak naprawdę dzieje. Byłabym mniej zdezorientowana i zaskoczona, jakbym siedziała sobie w swoim pokoju i nagle spadła mi cegła na głowę.
„Wiem, że nie mogę nic zrobić, aby to zmienić. Tej fali nie powstrzyma żadna, nawet najbardziej wiarygodna demonstracja  miłości. Jeśli wyciągając garść jagód, dowiodłam chwilowej niepoczytalności, to ci ludzie również są gotowi postąpić nieobliczalnie.”
Suzanne Collins posługuje się wspaniałym i niezwykle obrazowym językiem. Z łatwością wszystko sobie wyobrażałam, nie miałam z tym żadnych trudności. Jasno wyraża swoje myśli, dzięki temu czytelnik nie musi się podczas lektury zastanawiać: o co jej chodzi?, jak to czasem bywa, kiedy nie można zrozumieć autora.
„W życiu trzeba czasem podejmować bardzo trudne decyzje. Sama się o tym przekonasz, jeśli wyjdziemy z tego cało.”
Po przeczytaniu „W pierścieniu ognia” miałam ochotę natychmiast ściągnąć z półki „Kosogłosa”. Nie mogłam się doczekać lektury następnej części, ale wiem, że jak tak szybko zakończę przygodę z tą trylogią, będę bardzo żałowała, że się nią nie delektowałam, jak należy. Tylko raz mam możliwość przeczytać ją po raz pierwszy i nie zamierzam tego tak szybko utracić.
„Nic dziwnego, że zwyciężyłam w igrzyskach. Przyzwoici ludzie nigdy ich nie wygrywają.”
Już teraz tęsknię za bohaterami i nie wyobrażam sobie bólu, który będę musiała odczuwać po skończeniu trzeciego tomu. Wiem, że z pewnością za jakiś czas powrócę do tych cudownych książek, już teraz mam ochotę przeczytać je ponownie. Gdybym mogła, nigdy bym nie opuściła Panem i już na zawsze została z Katniss. Jeżeli jeszcze nie zapoznałeś się z pierwszym tomem, to po przeczytaniu tej recenzji rozbijaj skarbonkę i biegnij do księgarni.
„W pierścieniu ognia” nie mieści się w mojej skali oceniania, dlatego pozostawię ją bez oceny.
 

15 komentarzy:

  1. Uwielbiam serię, chociaż na razie przeczytałam tylko pierwszy tom :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam bardzo podobne przemyślenia po skończeniu "WPO". To moja ulubiona część <3 Sama nie wpadłam na pomysł zaczekać z przeczytaniem kolejnych części i całą trylogię dosłownie pożarłam w ciągu czterech dni. Po prostu nie mogłam znieść myśli, że mogę poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam całą trylogię, przeczytałam ją jednym tchem, zanim wyszedł film. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialna trylogia, jedna z moich ulubionych serii, a W pierścieniu Ognia uważam za część najlepszą. Kosogłoś nie odbiega zbyt mocno od poziomu, ale jednak czegoś mi w ostatnim tomie brakuje;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie zaczęłam czytać tej serii, ale oglądałam Igrzyska Śmierci i bardzo mi się podobało ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. Igrzyska uwielbiam i w pełni zgadzam się z Twoją recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham, uwielbiam i czczę < 3

    Pozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie.
    http://naszksiazkowir.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie to jest najlepsza część z całej trylogii! :D Mam nadzieję, że ekranizacja będzie w miarę dobra...

    OdpowiedzUsuń
  9. przeczytałam całą trylogię:)
    najlepsza częścią jest 3 :)

    OdpowiedzUsuń
  10. recenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczę! Jestem chyba jedyną osobą, która jeszcze nie miała okazji czytać tej trylogii :D Chyba pora wreszcie to zmienić :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam całą trylogię ale drugi tom podobał mi się najmniej. Co prawda, autorka zaskoczyła mnie powrotem bohaterów na arenę ale później trochę nużyło mnie czytanie o rywalizacji, która miała miejsce również w pierwszym tomie. Całą serię zaliczam jednak do ulubionych.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham całą trylogie! I to właśnie chyba "W pierścieniu ognia" jest moją ulubioną częścią;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przeczytanie recenzji. Jeżeli zapoznałeś/aś się już z omawianą pozycją, podziel się ze mną swoim zdaniem, tylko proszę, nie spoileruj innym.